Poniżej efekty spotkania z Patrykiem Dudkiem.
Blondynka o sporcie: Pierwsza Twoja refleksja po zakończonym sezonie: jazda w juniorach, a jazda w seniorach?
Patryk Dudek: Nic się nie zmienia. Dalej wszyscy jeżdżą w lewo, są te same tory i ci sami zawodnicy. Podejście jest trochę inne, większe ciśnienie ze strony mediów, kibiców, ale to tylko w teorii, bo jeśli się dobrze jeździ, to tak się tego nie odczuwa. W moim przypadku właśnie tak było, także nie trzeba się tego bać.
Czyli nie odczułeś dotkliwie tej zmiany?
Nie, nie. Tym bardziej, że będąc juniorem w lidze szwedzkiej, startowałem z numer 1,2,3 jako senior i wcale mi to nie przeszkadzało.
Miałeś problem z dostosowaniem siebie, swojego podejścia jak i sprzętu do tego typu rozgrywek?
Od jakiegoś czasu przygotowuję się tak samo więc byłem pewny swojego dobrego przygotowania, prawidłowo dobranego sprzętu. Ważne było to, że wynik był satysfakcjonujący i nawet nie myślałem, że jadę jako senior, czy jako junior. W ostatnich latach będąc juniorem całkiem dobrze radziłem sobie z seniorami.
Twoja opinia na temat pierwszego sezonu w całości objechanego jako senior?
To był mój drugi sezon w seniorach, tylko pierwszy nie był udany, ponieważ byłem zawieszony, ale dobrze, że mało kto o tym pamięta. Ten sezon udało mi się objechać w całości jako senior i okazał się bardzo udany. Na polskim podwórku zdobyłem chyba wszystko co mogłem: Złoty Kask, finał Mistrzostw Polski, Grand Prix Challenge z maksymalną liczbą punktów, po raz drugi startowałem w Drużynowych Mistrzostwach Świata i zdobyłem tam złoto. Marzenia się jednak spełniają i przy pomocy ciężkiej pracy i odpowiedniej motywacji chyba mogę być wzorem dla dzieciaczków. Nie wolno się poddawać, trzeba walczyć, bo jest możliwość wejścia na najwyższy poziom, ale trzeba bardzo uważać, żeby za szybko z niego nie spaść. Dlatego też cały czas myślę o żużlu, jestem skupiony i skoncentrowany na kolejnych sezonach po to, by utrzymać tę dobrą formę jak najdłużej.
Można stwierdzić, że z poprzedniego sezonu zgarnąłeś całą pulę?
Myślę, że udało mi się zrobić maksa. Na 3 turnieje, które się odbywały w Ostrowie, Lesznie i Gorzowie wygrałem 2, a raz byłem drugi. Do tego wszystkie te imprezy o których mówiłem wcześniej: Złoty Kask, Mistrzostwo Polski, Drużynowe Mistrzostwa Świata. Czego chcieć więcej (śmiech)?! Nie startowałem tylko w Grand Prix, ale cieszę się, że sam ten awans wywalczyłem i to jeszcze na obcym terenie, bo zawody były w Szwecji, a także z maksymalną liczbą punktów. Także jestem mega zadowolony.
źródło: www.sportowefakty.wp.pl |
Oprócz startów w polskiej lidze i cyklu Grand Prix, czekają Ciebie starty za granicą. Uda Ci się to wszystko pogodzić?
Teoretycznie tych startów będzie nawet mniej, ponieważ nie jeżdżąc w Grand Prix, startowałem w lidze szwedzkiej, duńskiej, czeskiej, a także w Niemczech były pojedyncze zawody i tych meczów było naprawdę sporo. W przyszłym sezonie będzie ich podobna ilość, bo odpuszczę sobie stary w słabszych ligach zagranicznych jak czeskiej, duńskiej, czy niemieckiej, a w te miejsca przyjdzie Grand Prix. Myślę, że to będzie dobry układ jeżdżąc w niedzielę w Polsce, we wtorek w Szwecji, a soboty na Grand Prix. Jeżeli zdarzy się przerwa w jakiś rozgrywkach wtedy może uda się pojechać gdzie indziej.
Twój awans do Grand Prix, wcześniejszy sukces Bartosza Zmarzlika potwierdza początek "młodzieżowej dominacji" w tym cyklu?
Od jakiegoś czasu tak, ale to jest spowodowane bardziej brakiem kolejnych młodych zawodników, a w konsekwencji brakiem konkurencji dla nas. Możemy praktycznie rywalizować tylko między sobą. Należy tutaj wspomnieć o braciach Pawlickich, czy Maćku Janowskim. Teraz Paweł Przedpełski wkracza do wieku seniora i tych juniorów póki co nie widać. Wyróżnia się młody Maks Drabik, a poza tym jest krucho z młodymi zawodnikami i to sprawia, że póki co my z Bartkiem wojujemy na świecie z Polski. (śmiech)
Porównujesz sukces z 2013 roku i tytuł Mistrza Świata Juniorów do wygranej w Grand Prix Challenge?
Nie, ja nie jestem od tego, żeby porównywać. Myślę, że to trzeba zostawić kibicom i mediom.
Wiesz już jak przygotować się do tego intensywnego sezonu?
Tak wiem. Przygotowuję się od dłuższego czasu tak samo. Wystarczy spojrzeć na mój rozwój, na to jak wyglądałem w wieku 16 kiedy zaczynałem jeździć, a jak prezentuję się dzisiaj. Progres jest widoczny co roku i nie muszę nic nikomu udowadniać. Każdy widzi co robię i wszystkie przygotowania skutkują coraz to lepszą dyspozycją na torze. Mam nadzieję, że noga mi się nie powinie i sezon 2017 będzie równie szczęśliwy.
Jakim startom poświęcasz najwięcej uwagi: indywidualnym, czy drużynowym?
Różnie, bo indywidualnie osiągnąłem już prawie wszystko, poza Mistrzostwem Świata, Mistrzostwem Europy więc teraz będę się jeszcze mocniej koncentrował na Grand Prix. Występy drużynowe także są bardzo istotne dla kibiców, działaczy i mediów, dlatego w tej pracy każdy mecz, każdy bieg jest ważny i nie można tego rozdzielać. Wygrywać chce każdy i idąc do pracy zawsze daję z siebie 100%. Nie zawsze to wychodzi tak jakbym chciał, ale muszę przyznać, że dla mnie nie istnieje podział na zawody gorsze i lepsze, istotne lub mniej istotne. Zawsze jadę na maksa, jednocześnie chcąc zrobić super widowisko i skończyć cało i zdrowo.
Jeśli już wspomniałeś o występach drużynowych, to chciałabym pozostać przy nich trochę dłużej. Skład Falubazu jest już znany, obyło się bez większych rotacji. Twoim zdaniem to dobre rozwiązanie?
Myślę, że dobre. Znamy się już na torze oraz poza nim. Zdążyliśmy się już dotrzeć przez co będzie nam łatwiej porozumieć się w przyszłym sezonie w parkingu. Nie przeszkadza mi stary skład. Cieszę się, że nie będzie się trzeba na nowo poznawać i decyzja o tym, żeby niczego nie zmieniać, na dzień dzisiejszy jest jak najbardziej trafiona.
źródło: www.falubaz.com |
Można mówić o równym sezonie dla wszystkich zawodników?
Sezon dla wszystkich seniorów był równy i dobry, choć wiadomo jakie problemy mieliśmy na początku: kontuzja Jarka Hampela, nikt też nie wiedział jak będzie jechał Jason Doyle, czy ja jako senior. Najważniejsze, że podołaliśmy wszyscy zadaniu i każdy zielonogórski kibic może być z nas zadowolony. Trzech naszych zawodników znalazło się w "10" najlepiej punktujących. Udało nam się zrobić swoje i miejmy nadzieję, że zaczynając w przyszłym sezonie ze wszystkimi, będzie jeszcze lepiej.
Drużynowy brąz z perspektywy całego sezonu był dla zespołu sukcesem, czy lekkim rozczarowaniem?
Każdy medal jest ważny, bo zapisuje się w historii klubu i miasta. Przed sezonem, planem minimalnym był awans do fazy play-off i udało się go w pełni zrealizować, ale jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia i kibice się w środku sezonu trochę podpalili, bo udawało nam się wygrywać mecze, jeden za drugim. Wywieźliśmy też zwycięstwo z Gorzowa po kilku latach i stąd narodziły się nadzieje na złoto. Warto jednak pamiętać, że to jest sport i wszystko może się w nim zdarzyć. Nie wyszły nam mecze półfinałowe przez co musieliśmy walczyć o brązowe medale. Ich zdobycie było dużym osiągnięciem, tym bardziej z perspektywy początku sezonu, kiedy nie jechaliśmy w pełnym składzie, bo mieliśmy sporo problemów kadrowych. Miejmy nadzieję, że w sezonie 2017 będziemy naprawdę mocni.
Barwy Falubazu reprezentujesz od 2008 roku i masz już na koncie 3 drużynowe złota.
Tak, tych medali jest dużo, ale nie tylko drużynowych, bo trzeba także pamiętać o tych trofeach indywidualnych, które są równie dla mnie bardzo cenne. Każdy sukces dla drużyny jest ważny, bo ma swoją historię. Po to się jeździ na żużlu, by pisać swoją historię jak i drużyny.
Po zakończonym sezonie w mediach pojawiło się dużo informacji o Twoich negocjacjach z innymi klubami. Jest to prawda, czy raczej wymysł mediów?
Owszem były rozmowy. Wielu zawodników, nie tylko ja, w takim okresie rozmawia z innymi klubami. Nie ma czego tutaj ukrywać, bo zawsze trzeba się rozglądać, orientować co się dzieje na rynku.
Nikt sobie nie wyobraża klubu przy Wrocławskiej bez Patryka Dudka. Ty także nie wyobrażasz sobie przyszłości bez Falubazu?
Na dzień dzisiejszy nie, bo mam ważny kontrakt. Przez następne 2 lata jestem związany z Falubazem. Nie mogę obiecać, że zostanę tutaj tak długo jak Andrzej Huszcza, albo do końca życia (śmiech). Często największe sukcesy zawodnicy zdobywają poza rodzimymi klubami. Czas pokaże. Ja z pewnością nie chciałbym odchodzić z Zielonej Góry, ale trzeba pamiętać, że żużel to moja praca i ja z tego żyję. Na emeryturę trzeba coś odkładać, bo wiecznie żużlowcem nie będę. Póki co będę się starał jeździć jak najlepiej w Zielonej Górze.
Będąc już tyle lat w żużlu, zaobserwowałeś jakieś zmiany?
Rosnącą z każdym rokiem "napinkę". Nie ma już takiego luzu jak podczas zawodów w Szwecji. Mam wrażenie, że jest coraz większe ciśnienie tutaj.
Kiedy zaczynałeś jeździć, to myślałeś, że w wieku 24 lat staniesz się jedną z ikon polskiego żużla?
Nie myślałem o tym, ale wiedziałem w wieku 15 lat co chcę robić i od tego momentu zawzięcie dążyłem, żeby być w miejscu, w którym jestem. Mogę powiedzieć młodym sportowcom, ale także wszystkim młodym ludziom, że warto gonić za marzeniami jak najszybciej, czasem niestety po trupach, aby być w dobrym miejscu, tak jak ja. Sam mam 24 lata i moja kariera trwa 8 lat, a już osiągnąłem całkiem sporo.
źródło: www.zielonagora.wyborcza.pl |
Co byś szczególnie chciał osiągnąć w swoim życiu?
Teraz brakuje mi już tylko mistrza świata i będę się trochę na tym koncentrował, ale najważniejsze w tym wszystkim są: zdrowie i rozsądek. Chcę przejechać sezon bez większych kontuzji, aby moja rodzina, dziewczyna nie musieli się martwić o to czy wrócę cały i zdrowy.
Z mojej strony to tyle. Dziękuję za rozmowę!
Również dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz