piątek, 23 czerwca 2017

[EURO U-21] Wiara i serce to zdecydowanie za mało...

Wczoraj Polacy zagrali jak się okazało ostatni mecz na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy U-21. Podopieczni Marcina Dorny przegrali wysoko, bo aż 0:3 z reprezentacją Anglii i tym samym pożegnali się z polskim turniejem. Czy dyspozycja Polaków daje na powody do obaw?




źródło: www.laczynaspiłka.pl
 
Mecz w Kielcach obejrzało ponad 13 tysięcy ludzi. Wielokrotnie bywałam na Kolpolter Arenie, ale tak wypełnionej i rozentuzjazmowanej jej jeszcze nie widziałam. Spotkanie nie zaczęło się dobrze dla naszej reprezentacji. W dwóch wcześniejszych meczach to Polacy otwierali wynik, jednak tym razem w 6. minucie rolę przejął Demarai Gray i asystujący mu Ben Chilwell.



Czy były szanse do wyrównania? Z perspektywy trybuny bardzo nikłe. Anglicy szaleli w ataku, rozgrywali bardzo groźne piłki. Gdyby nie dobra dyspozycja Jakuba Wrąbla w tym meczu wynik byłby dużo gorszy. Bramkarz reprezentacji w wielu momentach bronił bardzo mocne strzały Anglików, stał na bramce niemalże ze stoickim spokojem. Przypomnę, że po meczach ze Szwecją i Słowacją wielu oceniło go bardzo surowo, a on mimo krytyki wspiął się na wyżyny swoich umiejętności.
źródło: www.laczynaspilka.pl

Pierwsza połowa w wykonaniu naszej ofensywy wyglądała dobrze przez pierwsze 20 minut. Ożywienie wprowadzał Krzysztof Piątek - napastnik Cracovii, który po raz pierwszy w tym turnieju znalazł się w wyjściowej "11". Nie było tego dużo, ale dobre i to. Łatwego życia nie miała obrona gospodarzy turnieju. Anglicy grali agresywnie, ale Premier League z tego słynie. Wiele takich "groźnych" ataków było przerywanych przez polskich defensorów m.in. Jarosława Jacha, Jana Bednarka.



Druga połowa to także popis siły i umiejętności zawodników angielskich. Udowodnili, że są dużo lepsi. W 69. minucie była okazja, żeby zagrozić golkiperowi Anglii, ale niewykorzystana. Na dodatek goście przejęli piłkę, błyskawicznie poprowadzili ją w kierunku naszego pola karnego i podwyższyli swoje prowadzenie dzięki strzale Jacoba Murphy'ego. Kontra poszła tak szybko, że wielu kibiców na stadionie nie widziało co się dzieje.
źródło: www.laczynaspilka.pl

Szansę na wyjście z grupy zostały zburzone jak domek z kart. Przysłowiowym gwoździem był także wynik meczu Szwedów ze Słowakami, w którym także było 2:0 dla reprezentacji Słowacji.
Po zmianie stron wraz z drugą połową miałam lepszy widok na nasze pole karne. Widziałam w zawodnikach dobre chęci, ale nimi niestety jest piekło wybrukowane. Doszło do sytuacji, w której Polacy musieli faulować w polu karnym czego skutkiem było: podyktowanie rzutu karnego i druga żółta kartka, a w konsekwencji czerwona dla Jana Bednarka. Mecz kończyliśmy w 10 przy stanie 0:3.Karnego pewnie wykorzystał Lewis Baker w 82. minucie. Jedynym momentem tego meczu, kiedy cały stadion się poderwał była sytuacja z 73. minuty i akcja, której prowodyrami byli Mariusz Stępiński i Przemysław Frankowski. Wynik do końca nie uległ zmianie. Po końcowym gwizdku na tablicy widniało duże, widoczne 0:3 co oznaczało pożegnanie się Polaków z turnieju.
źródło: www.laczynaspilka.pl



Polska - Anglia        0:3
Szwecja - Słowacja 0:3

___________________________________________



W powyższej relacji czuć chyba dużo subiektywizmu z mojej strony, ale w obliczu strumieni krytyki dla tej kadry, którą znalazłam w transmisjach telewizyjnych, internecie i prasie,  nie mogę być obojętna. Fakt, to nie był dobry turniej w wykonaniu podopiecznych Marcina Dorny, ale to nie jest powód, żeby skazywać tych młodych, wciąż się rozwijających piłkarzy na klęskę. Może jesteśmy zbyt gościnni, że nie wychodzimy z grupy jako gospodarz, albo pierwsze koty za płoty?! Nie sposób nie znaleźć analogii do turnieju Euro 2012. Kadra prowadzona przez Franciszka Smudę także nie wyszła z grupy, pomimo wielkich nazwisk w kadrze.


Następne Młodzieżowe Euro już za 2 lata. Zawodnicy z roczników 1996-1998 będą mieli szansę na rehabilitację.  Zanim jednak Włochy i San Marino w 2019 roku to eliminacje, które startują już 1 września w Gruzji. Trzonem przyszłej kadry U-21 będą Ci, którzy dzisiaj grają w formacji U-20. Pragnę przypomnieć, że wiosną właśnie ta kadra wygrała  Turniej Czterech Narodów, pokonując  Włochów i Niemców i pechowo remisując w końcówce ze Szwajcarią. Nie warto skreślać polskiej młodzieży, być typowym kibicem sukcesu. Trzeba po prostu odnaleźć kogoś kto będzie w stanie oszlifować te diamenty, zgrać ich w podobny sposób co Adam Nawałka. Pokażą jeszcze na co ich stać, uwierzcie.



Na meczach fazy grupowej turniej się nie kończy. W polskich miastach nadal będą gościć kibice z państw europejskich. Póki co wielu zachwala Polskę i miejmy nadzieję, że tak zostanie i wyjadą stąd chwaląc naszą gościnność i otwartość!

Ja wracam z tego turnieju bardzo szczęśliwa. Po raz pierwszy uniosłam szalik na meczu reprezentacji i odśpiewałam hymn. Już ten moment bardzo mnie wzruszył. Czekałam na ten turniej od chwili kiedy się o nim dowiedziałam, czyli od maja 2016. Pytałam o niego już Jarosława Jacha w wywiadzie (http://blondynkaosporcie.blogspot.com/2016/05/o-celu-grania-w-pike-nozna.html). Spełniłam swoje marzenie poprzez udział w EURO U-21, wywożę z Kielc masę wspomnień, zdjęć i troszkę doświadczenia, które w przyszłości pomoże mi stać się dziennikarką sportową.



Ogromne podziękowania należą się hurtownisportowej.net za pomoc przy organizacji wyjazdu. Koszulka, w której mogłam się dumnie prezentować na kieleckiej arenie również jest od nich. Z całego serca Wam dziękuję!


PS. Do Zielonej Góry wracałam pociągiem, którym podróżowali do swoich domów podopieczni Marcina Dorny. Takiego końca pobytu na Euro sobie nie wyobrażałam! ;)
#Eurooczamiblondynki

wtorek, 20 czerwca 2017

[Euro U-21] Dobry start i finisz to mało na Szwedów?!

Zakończyło się drugie spotkanie Polaków w fazie grupowej Młodzieżowych Mistrzostw Europy U-21. W poniedziałek podopieczni Marcina Dorny zmierzyli się z obrońcą tytułu sprzed dwóch lat - Szwecją. Tym razem skończyło się podziałem punktów i wynikiem 2:2. Dla reprezentacji Polski miał to być mecz o życie. Wygrać się nie udało, ale szanse na awans są!
Fot. Justyna Liwocha

Fot. www.facebook.pl/ Łączy nas piłka


W spotkaniu przeciwko Szwedom nie zobaczyliśmy Bartosza Kapustki - pomocnika reprezentacji Polski. Już piątkowe spotkanie musiał wcześniej zakończyć z powodu kontuzji. Jego miejsce zajął Łukasz Moneta. Do składu wskoczył także Dawid Kownacki. (Pauzował w meczu ze Słowacją z powodu żółtych kartek)




Początek był niezły. Widać, że przegrane spotkanie ze Szwecją było wiadrem zimnej wody na głowy kadrowiczów. Bramka wpadła także szybko, bo już w 6. minucie zawodnik Ruchu Chorzów - Łukasz Moneta wykorzystał podanie Dawida Kownackiego. Po golu Monety obie drużyny długo walczyły w środku pola pokazując Europie jak szybko można stracić piłkę. Groźną kontrę wyprowadził Jaroszyński w 13. minucie, ale nie sięgnął do niej Kownacki.




Piłkarze radzili sobie do 32. minuty ze zmiennym szczęściem. Akcje wyprowadzali: Stępiński, Frankowski, ale także bardzo aktywni byli przeciwnicy: Paweł Cibicki i Carlos Strandberg. Szwedzi wywalczyli rzut rożny, który Jacob Larsson zmienił na gola w 36. minucie. Zawodnicy Marcina Dorny popełnili w defensywie szereg błędów, który kosztował ich utratę bramki. Na przerwę zawodnicy mogli schodzić wściekli, ale tylko na siebie, ponieważ rywale perfekcyjnie wykorzystali słabsze momenty w grze.


                                      Fot. www.facebook.pl/ Łączy nas piłka

W drugiej połowie wróciła agresywność, determinacja i walka. Znalazło się miejsce na dokładność, ale także i faule. W 46. minucie żółtą kartkę otrzymał napastnik Lecha Poznań - Dawid Kownacki. Szansa na zmianę wyniku pojawiła się w 53. minucie. Piłkę wywalczył Mariusz Stępiński, który mocno uderzył z 18 metrów. Jego intencje odczytał bramkarz gości. 3 minuty bliżej ponownie Stępiński w duecie z Karollem Linettym, którego także przeczytał Anton Cajtoft.




W 58. minucie Marcin Dorna dokonał pierwszej zmiany. Za Mariusza Stępińskiego wszedł Jarosław Niezgoda, który wszedł w mecz dosyć brutalnie, bo już 7 minut później dostał żółtą kartkę za brutalny faul. Nie był to koniec zmian w szeregach reprezentacji Polski. Strzelca bramki - Łukasza Monetę zmienił strzelec z piątku - Patryk Lipski. 
Fot. www.facebook.pl/ Łączy nas piłka

Polska obrona zaczęła popełniać coraz więcej błędów w defensywie i jest niewidoczna w ofensywie. Jedna z takich gaf mogła dobić Polaków i skończyć się golem na 3:1. Dobrą grą popisali się w końcówce. Po upłynięciu 90 minut, wynik 2:1 oznaczał brak wyjścia z grupy. Nadzieja wróciła za sprawą Dawida Kownackiego, który pewnie wykorzystał rzut karny. Sędzia podyktował "9" po faulu na Krzysztofie Piątku. (Pojawił się w 88. minucie) Remis dawał jeszcze nadzieje, ale w ostatniej akcji strzał z wolnego Dawida Kownackiego został zablokowany.

Polska - Szwecja 2:2
Anglia - Słowacja 2:1

______________________________________________________________________________

Mecz ze Słowacją miał być tylko wypadkiem przy pracy. Szwecja potrafiła wykorzystać wszystkie mankamenty naszej kadry. Pomimo szybko strzelonej bramki oddaliśmy pole rywalowi. Przyglądając się zawodnikom przed Euro wielu z nich wyglądało bardzo pewnie.Wyglądali pewnie w grze, to dodatkowo byli bardzo pewni swojej siły i potencjału. W ostatnim spotkaniu tej pewności wielu zawodnikom zabrakło po golu na 1:0 dla Polaków. Jeśli mogę być szczera to nie widziałam w poniedziałkowym meczu walki na miarę "meczu o życie". Często gra była chaotyczna, brakowało zgrania. Podkreślić należy, że w meczu ze Szwedami kibic mógł zobaczyć wiele ciekawych akcji, szkoda, że nie zamienionych na gole.
Naszą sytuację w grupie poprawiło zwycięstwo Anglii nad Słowacją 2:1. Awans wciąż jest możliwy, jednak nie wszystko zależy od reprezentacji Polski. Wcześniej to Słowacja musi zremisować ze Szwecją. Los reprezentacji Polski U-21 nie jest w nogach Polaków. Nie ma innej możliwości jak mocno trzymać kciuki!
Moje zdanie: ten mecz wyglądał zdecydowanie lepiej od poprzedniego, a dodatkowo cieszy mnie dobra postawa zawodników z Ekstraklasy: Łukasza Monety, Dawida Kownackiego

#Eurooczamiblondynki

                                                                                             Fot. Justyna Czubata

sobota, 17 czerwca 2017

[EURO U-21] Zabrakło "życzliwej piłki"?


Za  nami inauguracja Młodzieżowych Mistrzostw Europy U-21. Wczoraj rozegrane zostały 2 mecze: w Kielcach Szwecja zremisowała z Anglią, a gospodarz - Polska przegrała ze Słowacją 1:2. Teoretycznie miał to być "spacer" dla naszej reprezentacji, jednak Polacy podkreślali, że szanują wszystkich rywali. W praktyce wczorajsze spotkanie było arcytrudnym maratonem bez triumfu.
Fot. Justyna Liwocha

źródło: http://u21poland.com



Mecz zaczął się perfekcyjnie. Każdy chce strzelać bramki w pierwszej minucie meczu. Sztuka ta udała się Patrykowi Lipskiemu, który wykorzystał perfekcyjnie dośrodkowanie Tomasza Kędziory.
Wydawać by się mogło, że były zawodnik Ruchu Chorzów rozwiązał worek bramek, lepszego początku nie mogło być.



W kolejnych minutach było widać lekkie oszołomienie Polaków. Południowi sąsiedzi zaczęli konstruować składne akcje spychając tym sposobem gospodarzy do defensywy. Wyjątkiem była sytuacja z 15. minuty, kiedy zawodnicy Marcina Dorny wywalczyli rzut rożny. Egzekwował go Patryk Lipski, ale żaden z Polaków nie zdołał zamienić tego dośrodkowania na bramkę.


źródło: http://u21poland.com


Piękny sen o okazałym zwycięstwie pękł w 20. minucie, kiedy Jakuba Wrąbla pokonał Martin Valjent  - prawy obrońca grający na co dzień we włoskim Ternana Calcio. Kolejne minuty to także popis słowackiej ofensywy. Groźnie wyglądała sytuacja z 25. minuty, która wymagała dwukrotnej interwencji Wrąbla. Słowacja wyglądała bardzo dobrze na tle naszych zawodników. Polskim obrońcom nieustannie zagrażali tacy zawodnicy jak Jaroslav Mihalik, czy Albert Rusnak. W ostatniej minucie pierwszej partii nastąpiło poruszenie w polskiej ekipie. Sprzed pola karnego próbował uderzyć Przemysław Frankowski, ale jego strzał został zablokowany.



Druga połowa przyniosła poprawę w jakości gry Polaków. W 47. minucie strzał Przemysława Frankowskiego obronił Adrian Chovan. Zabrakło niewiele, aby zmienić mało korzystny wynik dla polskiej drużyny. W 59. minucie trener Marcin Dorna dokonał pierwszej zmiany. Za skarżącego się na ból Bartosza Kapustkę wszedł Łukasz Moneta. Zawodnik, który miał być jednym z filarów naszej reprezentacji nie zaliczy inauguracji Euro U-21 do udanych.



Gra Słowaków od 65. minuty nie przypominała już tego, co pokazywali w pierwszej połowie. Skupiali się na przerywaniu ataków i faulach. Po jednym z niesportowych zagrań na Patryku Lipskim, żółtą kartkę dostał Milian Skriniar. W 76. minucie była idealna okazja, aby zmienić wynik na 2:1. Dośrodkowanie Łukasza Monety na bramkę nie zamienił Karol Linetty, uderzając obok słupka.
źródło: http://u21poland.com

Niewykorzystane sytuacje się mszczą, bo dwie minuty później Słowacy popisali się dobrymi zagraniami, zmusili Jana Bednarka do błędu i płaskim uderzeniem umieścili piłkę w bramce, ustanawiając wynik na 1:2. Interwencja Janka to może nie tyle ogromny błąd, a zwyczajne potknięcie, które kosztowało Polaków utratę gola. Marcin Dorna w 82. minucie zdecydował się na ściągnięcie z boiska strzelca - Patryka Lipskiego i wprowadzenie w jego miejsce napastnika z Chorzowa - Jarosława Niezgodę. Dwie minuty później murawę opuścił Mariusz Stępiński a w jego miejsce pojawił się Krzysztof Piątek. Oznaczało to, że trener postanowił zagrać dwoma napastnikami.



Cel wprowadzenia dwójki napastników to gra ofensywna, która oznacza w teorii więcej ataków na bramkę rywala, szukanie okazji na strzelenie bramki. Praktyka w Lublinie była niestety inna. Pomimo doliczonych 4 minut Polacy nie zdobyli gola na wagę remisu i ulegli Słowacji 1:2.



Polska - Słowacja 1:2
Szwecja - Anglia 0:0

__________________________________________________________________________________

Pozwolę sobie na swój, autorski komentarz. Po bramce strzelonej na 1:0 już w 56. sekundzie myślałam, że nie ma innej opcji jak wygrana. Losy pierwszej połowy całkowicie zmieniła moje podejście do meczu ze Słowacją, ale dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. 45 minut drugiej połowy było lepsze, ale widać, że na Słowację za mało. Tego meczu do udanych z pewnością nie zaliczą: Bartosz Kapustka, Mariusz Stępiński, czy Paweł Dawidowicz. Zabrakło "życzliwej piłki", o której mówił Tomasz Hajto, czyli dokładnych, wypieszczonych podań.


Pomimo przegranego meczu nie ma co skreślać zawodników Marcina Dorny. Przed nimi jeszcze 2 grupowe mecze: w poniedziałek ze Szwedami, a w czwartek z Anglią. Oni muszą zawalczyć o wyjście z grupy, a my Polacy pokazać, że im kibicujemy i w nich wierzymy. Nie od razu Kraków zbudowano, czego przykładem była dorosła reprezentacja i ich postawa podczas Euro 2012, kiedy nie wyszli z grupy, a w 2016 podbili Europę i wspinają się do góry!

Tyle mojego, SUBIEKTYWNEGO spojrzenia na to spotkanie!
#Eurooczamiblondynki

Fot. Justyna Czubata

piątek, 2 czerwca 2017

Trener Dorna miał spory ból głowy

Od przybytku głowa nie boli. Przysłowie to powinno przyświecać wszystkim zainteresowanym piłką nożną, a w szczególności młodzieżowymi reprezentacjami. Za kilkanaście dni w Polsce będziemy mieli piłkarskie święto: Młodzieżowe Mistrzostwa Europy U-21. Trener Marcin Dorna powołał już zawodników z zagranicznych lig, jednak większą część będą stanowili piłkarze grający w Lotto Ekstraklasie. Wybór łatwy nie jest, gdyż w ostatnich miesiącach mamy do czynienia z eksplozją zdolnych Polaków, którzy doświadczenie i ogranie zdobywają na polskich stadionach.
Zapraszam serdecznie do wywiadu z Arkadiuszem Recą - pomocnikiem Wisły Płock, poważnym kandydatem na MME U-21.



Blondynka o sporcie: Mecz z Górnikiem Łęczna i Arką Gdynia to dobre mecze w Twoim wykonaniu?
Arkadiusz Reca: Mecz z Górnikiem Łęczna był dla mnie pierwszym meczem w podstawowej 11 od dłuższego czasu i starałem się pokazać z dobrej strony, bo dostałem szanse i myślę, że to się gdzieś udało i zaliczam ten mecz do tych lepszych. Przed meczem z Cracovią doznałem drobnej kontuzji i z tego powodu nie mogłem wystąpić. Obawiałem się, że na mecz z Arką wypadnę z podstawowego składu, ale trener obdarzył mnie zaufaniem, dał mi kolejną szansę i zrekompensowałem się bramką. Dało mi to więcej pewności siebie.



Oprócz zdobyczy bramkowych to można powiedzieć, że zapewniłeś Wiśle Płock grę w Ekstraklasie na następny sezon.
To nie tylko moja zasługa, bo na boisku było jeszcze dziesięciu zawodników i siedmiu na ławce. Utrzymanie wywalczyliśmy całą drużyną. Bramki strzeliłem dzięki pomocy kolegów, bo to oni stworzyli sytuacje, ja tylko uderzyłem i piłka wpadała do bramki.
źródło: www.petronews.pl


A jak byś ocenił występ całej drużyny już przeciwko Zagłębiu Lubin, który przegraliście na własnym boisku 2:1?
Ten mecz zaczęliśmy nie tak jak chcieliśmy. Zabrakło agresywności, która pozwoliła nam na wygraną  z Arką. Zagłębie przyjechało bardziej zdeterminowane, my za to zostaliśmy chyba w szatni, bo nie było nas przez całą pierwszą połowę. W drugiej było już lepiej, ale zabrakło nam sił. Odbiła się na nas liczba rozegranych spotkań, bo rozegraliśmy 3 mecze w trakcie tygodnia. Zagłębie zmieniło swój podstawowy skład, zagrało kilku świeżych zawodników.



Powiedziałeś, że zostaliście w szatni. Co Was bardziej zaskoczyło: świeżość podopiecznych Piotra Stokowca, czy może pogoda?
Pogoda dla wszystkich była taka sama więc nie można się tym zasłaniać. Nie zagraliśmy tego co chcieliśmy. Zagłębie wyszło kilkoma świeżymi zawodnikami i mieli nad nami dużą przewagę dzięki temu. Nam zabrakło sił, był to nasz trzeci mecz w przeciągu tygodnia.



Po meczach z Górnikiem i Arką magazyny sportowe podkreślały, że wracasz na właściwą ścieżkę, a nawet, że wychodzisz z własnego cienia. Słusznie?
Media popadają ze skrajności w skrajność, bo kiedy nie grałem lub notowałem słabe spotkania wieszali na mnie psy. Można było przeczytać o mnie same najgorsze rzeczy. Teraz kiedy zdołałem sobie poukładać wiele spraw i zagrałem kilka dobrych meczy traktują mnie jak jakiegoś boga. (śmiech)



Masz w zwyczaju czytać to co o Tobie piszą?

Ja się od tego odcinam, moja narzeczona czasem czyta.
źródło: www.facebook.com/ Wisła Płock



Twoje zdobycze bramkowe świadczą o tym, że zaaklimatyzowałeś się w najwyższej lidze rozgrywek?
Po awansie do Ekstraklasy musiałem sobie wiele spraw poukładać. Cały szum wokół naszej gry w Ekstraklasie, sam poziom rozgrywek to było dla mnie trochę za dużo. Ciężko mi było się przestawić z boisk I ligi na stadiony Ekstraklasy, bo to jednak jest duży przeskok.


Mentalność po awansie także musiałeś przeprogramować, przestawić na właściwe tory?
Kiedy awansowaliśmy do ekstraklasy zrobiło się bardzo głośno na mój temat. Szybko okrzyknięto mnie gwiazdą. Oczekiwania co do mojej osoby były ogromne, byłem pod baczną obserwacją zarówno mediów jak i kibiców, trenerów. Presja była duża i być może za duża. Pracowałem nad tym z trenerem mentalnym, musiałem poukładać wszystko w głowie i wrócić na właściwe tory.



Po tym wszystkim przekonałeś się jak ważna jest głowa zawodnika?
Myślę, że jest najważniejsza, bo co z tego, że zawodnik ma umiejętności jak w głowie ma blokadę. Musiałem się oswoić z Ekstraklasą.


Nim Ekstraklasa to I liga i zadziwiający rezultat bramkowy w tamtych rozgrywkach. W I lidze łatwiej o bramkę?Między I ligą, a Ekstraklasą jest pewna różnica poziomu i teraz jest trudniej zdobyć bramkę,  ponieważ każdy zawodnik podchodzi profesjonalnie do swojego przeciwnika. Przed meczem standardowo przegląda się mecze drużyn przeciwnych, analizuje i dostosowuje grę do nich.




Pozwolę sobie zadać parę pytań związanych z nadchodzącymi MME U-21. Pierwsze powołanie było dla Ciebie sporym zaskoczeniem?
Było to duże zaskoczenie, ale też i zaszczyt. Sam fakt możliwości gry z koszulką reprezentacyjną i świadomość, że jest się w gronie najbardziej utalentowanych to jest super sprawa.
źródło: www.wisla-plock.pl




Oprócz zawodników z zagranicy to kadrę U-21 w dużej mierzę tworzą piłkarze z naszej Ekstraklasy. Twoim zdaniem świadczy to o tym, że nasza liga młodzieżą stoi?

Pomału tak się staje. Coraz więcej młodzieży wychodzi w podstawowych składach, ale przeplata się ona z zawodnikami starszymi, którzy mają ogromny staż, doświadczenie. Dobrze, że tych młodych jest coraz więcej, świadczy to o ich solidnym przygotowaniu, ale także umiejętnościach.



Z ligi kto jest dla Ciebie 100% pewniakiem na Mistrzostwa?

Nie chcę rzucać tutaj konkretnymi nazwiskami. Z pewnością trener Marcin Dorna ma ogromny ból głowy, żeby wybrać zawodników na te mistrzostwa.



Ty jesteś pewny powołania na czerwcowe mistrzostwa?
Tego nigdy nie można być pewnym. Trener Marcin Dorna ma ciągły kontakt z zawodnikami. Rozmawiałem z nim po meczu z Zagłębiem i powiedział, że jeżeli będę dalej tak się prezentował na boisku to widzimy się w Armałowie. Po tych słowach trenera poczułem, że wysiłek, który wkładam w treningi jest zauważalny nie tylko w Płocku.
źródło: www.facebook.com/ Wisła Płock


źródło: www.facebook.com/ Wisła Płock
Nurtuje mnie jeszcze pytanie o to, skąd wziął się pomysł na celebrowanie bramki właśnie saltem?
W dzieciństwie bardzo dużo czasu spędzałem z kolegami na podwórku. Kiedy nie było chętnych do gry w piłkę to chodziliśmy na pola, gdzie było dużo siana i trenowaliśmy tam różne akrobacje. Kiedy nauczyłem się salta nie chciałem żeby sztuka ta poszła w niepamięć. Postanowiłem sobie, że jeśli będę grał zawodowo w piłkę, to właśnie salto będzie moją cieszynką po strzelonej bramce.



Czego Ci życzyć na nadchodzące dni, tygodnie?

Przede wszystkim zdrowia!




Wywiad został przeprowadzony w Płocku, do którego zaprosiło mnie kuzynostwo: Sylwia z Kamilem. Dziękuję im po raz kolejny za zaproszenie, gościnę i masę atrakcji <3
Małpeczki, co by się nie działo, jestem z Wami! Jesteście najlepsi!!

Fot. Yesforphotos