wtorek, 27 marca 2018

Największą frajdę z dobrych występów mam ja!

Trefl jako ligowy "killer", objawienie sezonu? Coś jest na rzeczy, ale warto podkreślić, że latem niewiele brakowało, aby  Gdańskich Lwów nie było w Plus Lidze. Patrząc na to, co wyczyniają na ligowych boiskach, ich nieobecność byłaby stratą dla polskiej siatkówki. Dużo o minionych problemach, grze w klubie nieakceptującym porażek i odpowiedź na pytanie, czy mamy kryzys w polskiej siatkówce? Zapraszam do wywiadu z Arturem Szalpukiem - przyjmującym Trefla Gdańsk i polskiej reprezentacji.

 
Blondynka o sporcie: Chciałabym zacząć od serii dziewięciu ligowych spotkań bez porażki. Taka liczba robi wrażenie?

Artur Szalpuk: Seria serią, ale najważniejsze, że gramy fajną siatkówkę i wygrywamy mecze.





Okazała liczba zwycięstw sprawiła, że myśl o grze w fazie    play-off jest już niemalże pewna?
Istnieje jeszcze minimalne prawdopodobieństwo, że wypadniemy, ale osobiście w to nie wierzę. W pozostałych czterech spotkaniach musimy zdobyć jeszcze kilka punktów, by całkowicie przypieczętować awans.





Coraz śmielej myślicie też o medalach?

Może nie o medalach, bo najpierw trzeba awansować do półfinałów, a będą to strasznie ważne mecze. Jedna porażka w półfinałowych spotkaniach może przekreślić to, na co tak bardzo ciężko pracowaliśmy. Nie powiem, że straci to sens, ale bardzo nas  rozczaruje.





Wrócę jeszcze do Waszego zwycięstwa w Pucharze Polski. Kto był bardziej zaskoczony wygraną: Wy, czy środowisko siatkarskie?

Raczej wszyscy dookoła. Wierzyliśmy w to, że możemy zdobyć Puchar Polski. Podczas tych spotkań wszystko nam zapaliło, zagrało. Pokazaliśmy, że jako drużyna jesteśmy bardzo silni i umiemy zagrać świetną siatkówkę w tych najważniejszych momentach, oczywiście jak na tamtą chwilę.
źródło: facebook/ Trefl Gdańsk

Podobają się Wam występy w roli "niespodzianek"?

Przed Pucharem nie szło nam zupełnie z topowymi drużynami to fakt, ale zawsze wiedzieliśmy na jaką grę nas stać. Nie zawsze wszystko "trybiło" w naszej siatkarskiej maszynie, może potrzebowaliśmy więcej czasu niż inne ekipy? Z pewnością będzie co wspominać po tym sezonie.




Obserwując jak eliminujecie kolejne zespoły, które były faworytami, można Wam śmiało przypiąć łatkę "siatkarskiego killera".
Nigdy nie spojrzałem na drużynę jako "killerów", ale może coś w tym być.



Wasze dobre występy w lidze nie odzwierciedlają tego, że latem istniało wysokie prawdopodobieństwo braku Trefla Gdańsk w Plus Lidze.
To była bardzo niekomfortowa sytuacja dla nas, dużo niepewności. W pewnym momencie myślałem, że to wszystko upadnie. Trenowałem tutaj ze świadomością, że kiedy trzeba będzie szukać nowego klubu, będę w formie. Cieszy mnie fakt, że wszystko dobrze się skończyło. Wychodzi z tego ciekawa historia o klubie, który mógł nie wystartować w lidze, a zdobywa Puchar Polski i daj Boże, żeby dalej było tak dobrze. Początek był dla mnie bardzo trudnym okresem, ale kiedy się gra to takie sprawy ulatują, zapomina się o nich.



Macie już zagwarantowany spokój, który pozwala Wam się całkowicie skupić na grze?
Prezes na początku sezonu zapowiedział nam, że będą opóźnienia. Osobiście zagwarantował uregulowanie wszystkiego i mi daje to komfort i spokój, żeby myśleć tylko o siatkówce.




Deklaracje Prezesa Was uspokoiły, czy jednak szatnia była dobrym duchem, który nie pozwalał się łamać?

Zdecydowanie szatnia potrafiła się zebrać w tym trudnym momencie, dużo również pomógł Andrea. Wszyscy przychodzili na treningi, każdy dawał z siebie 100%, więc myślę, że spisaliśmy się jako grupa.



Wracając już do Twojej kariery. Odszedłeś z Bełchatowa po zdobyciu wicemistrzostwa Polski. Nie był to dla Ciebie udany sezon mimo trofea?
Medalu sam nie zdobyłem, byłem tylko w drużynie, która go wywalczyła. Nie zapadło to wyjątkowo w mojej pamięci, ale nie nazwałbym tego sezonu straconym, czy nieudanym. Grając w Skrze, w pewnym momencie musiałem wyłączyć myślenie, robić to co do mnie należy i skupiać się na trenowaniu. Dzięki temu mogę powiedzieć, że dobrze przepracowałem tamten okres, choć brakowało ligowego grania. Nie był to sezon całkowicie nieudany, tylko trochę pechowy i nie taki jaki bym chciał.




Głód gry był najważniejszym powodem Twojego odejścia ze Skry Bełchatów?
Tak, tylko ten. Był moment, że grałem w zespole, później nie grałem wcale, nawet wtedy, gdy szanse dostawali pozostali rezerwowi. Strasznie niefajny okres i bardzo się cieszę, że trafiłem do Trefla, czyli do klubu, w którym trener mnie ceni, podoba mu się mój styl gry i widzi mnie w składzie.
źródło: facebook/ Trefl Gdańsk

Wspomniałeś o trenerze. Jak Ci się współpracuje z trenerem Anastazim?
Bardzo dobrze, nie mogę na nic narzekać i jestem zadowolony z naszej współpracy. Myślę, że jest ona dla mnie bardzo korzystna.



Twój progres jako zawodnika pod wodzą włoskiego szkoleniowca wygląda tak jak zakładałeś?
Nie robię takich zestawień. Nie planuję, że w danym sezonie będę robił 60% w ataku, 60% w przyjęciu. Progres jest czymś takim, co często trudno zauważyć, bo nagle możesz zrobić na boisku coś, czego wcześniej nie wykonywałeś. Czuję, że się rozwijam, z roku na rok. Nawet w tym okresie, kiedy nie grałem w Bełchatowie.



Trener Andrea Anastazi bardzo Cię chwali w mediach, zachwala Twoją grę. Na treningach również jest tak miło, czy potrafi odpowiednio "wpłynąć" na drużynę?
Z tego co słyszałem to w tym sezonie jest bardzo spokojny, choć parę razy "dostało mi się po głowie". Na pewno na nikogo się nie obraża, co jest ważne. Jak trzeba to zwróci uwagę: czasem słusznie, czasem mniej, ale to normalne.





Zaufanie, którym darzy Cię Andrea motywuje Cię jeszcze bardziej?
Zaufanie jest bardzo ważne w siatkówce. Ciężko się gra w sytuacjach, kiedy popełnisz 2,3 błędy i trener cię zmienia. Wtedy próbujesz grać bezbłędnie, co czasami nie przynosi oczekiwanych efektów. Po ostatnim sezonie pomaga mi to grać i pokazywać się z lepszej strony na treningach.




Oprócz wyników drużyny, warto wspomnieć o Twoich nagrodach indywidualnych.
Indywidualne nagrody to już dodatki. Nie przywiązuję do tego większej wagi. Najlepsze są sukcesy drużyny, a kto zostanie doceniony indywidualnie, nie ma większego znaczenia.
źródło: facebook/ Trefl Gdańsk

Jednak wybrałeś najlepszy sposób na podziękowanie trenerowi za zaufanie.
Proszę mi wierzyć, że największą frajdę z dobrych występów mam ja. Jestem wtedy najszczęśliwszy i cieszy się także rodzina, dziewczyna. Robię to dla siebie przede wszystkim, bo nie lubię swoich słabszych występów. Roznosi mnie wtedy.




Jakie mankamenty dostrzegasz w swojej grze?

Żadnych. Nie no żartuję. Jest ich wiele i musiałbym tu podać każdy element siatkówki, bo widzę, że w każdym mógłbym się poprawić i rozwinąć.



Zanim trafiłeś do Gdańska, zwiedziłeś sporo polskich klubów. Okres tych częstych zmian dał Ci dużo zarówno sportowo jak i życiowo?

Każdy z klubów odegrał ważną rolę w moim życiu siatkarskim i prywatnym. Jak na młodego zawodnika to zwiedziłem sporo miast, ale nie przeszkadzało mi to. Brak stabilizacji, przeprowadzki raczej  mi pomogły, aniżeli zaszkodziły w życiu.



A siatkarsko?

W Warszawie były moje początki. Następnie poszedłem do Cerradu Radom, gdzie pod wodzą Raula Lozano zagraliśmy przyzwoity sezon, choć z perspektywy czasu myślę, że można było ugrać jeszcze więcej. O Raulu mówiło się, że wyciągnął polską siatkówkę z "czarnej dziury". Skra Bełchatów to klub z czołówki i tam zobaczyłem od środka jak to jest być faworytem w każdym meczu. W Bełchatowie nie akceptuje się porażki z nikim. Z jednej strony jest to przydatne, ale z drugiej bywa dodatkową presją. Zawsze miałem szczęście do szatni, ale w Gdańsku tworzymy świetną ekipą na boisku jak i poza nim. Może to wpływ morza?
źródło: www.nowiny.pl

Wcześniej zagaiłeś temat polskiej siatkówki. Często podkreślasz, że nie ekscytował Cię wybór nowego selekcjonera naszej kadry.
Drugi rok z rzędu wokół tych wyborów tworzy się medialna otoczka. Sporo spekulacji, sprzecznych informacji. Wiedziałem kto jest kandydatem, kto został wybrany do trójki. Wyboru i tak dokonywał Polski Związek Siatkówki, więc ja nie miałem wpływu na to. Interesuje mnie to, czy wybrany szkoleniowiec będzie mnie widział w swojej drużynie.





Wierzysz na tyle w swoje umiejętności, żeby mieć poczucie, że u każdego trenera zasługujesz na grę?
Wierzę w swoje umiejętności, ale nie na tyle, żeby być pewnym powołania u każdego trenera. On dobiera zawodników do swojej wizji zespołu. Moja rola sprowadza się do jak najlepszych występów na boiskach ligowych i jeśli trener kadry to zauważy i będzie mnie chciał u siebie, postaram się to wykorzystać i udowodnić, że warto było na mnie postawić.



Z siatkarskiego punktu widzenia, wierzysz w teorie mediów o "kryzysie polskiej siatkówki"?

Sądzę, że są to mocno przesadzone teorie. W Polsce jest tendencja, że wystarczy przegrać mecz, by dostać mocniej po głowie. Właśnie dlatego staram się nie czytać, odcinać od takich rzeczy.




Zbyt szybko Polacy przyzwyczajają się do dobrego?

Najlepiej byłoby gdybyśmy wszystkie zawody wygrywali 3:0 i przywozili złote medale. Odkąd pamiętam to tak funkcjonowała tylko reprezentacja Brazylii, choć im też zdarzyła się powinąć noga.


Odcinając się od spekulacji, narzekań, powiedz czego Ci życzyć na te trudne, nadchodzące tygodnie?

Zdrowia! Jak jest zdrowie to reszta sama się ułoży.


fot. Yesforphotos





Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocnych przyjmijcie najserdeczniejsze życzenia! Zdrowych, pogodnych świąt, w gronie najbliższych Wam osób!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz