piątek, 26 sierpnia 2016

Na porażkę trzeba zasłużyć

Kwestia sportów walki ucichła w ostatnich latach. Ludzie myślą, że nie można nic więcej osiągnąć i to jest błąd. Stowarzyszenie Kultury Fizycznej "Boksing" Zielona Góra robi wszystko, aby to zmienić. To miejsce od samych podstaw stworzył utytułowany kickboxer - Bogumił Połoński. Zapraszam do zapoznania się z treścią naszej rozmowy!




Blondynka o sporcie: Skąd pomysł, aby zająć się na poważnie sportami walki?

Bogumił Połoński: Długa historia. Gdzieś we wczesnej młodości spodobał mi się ten sport. Byłem także natchniony karierami czołowych, polskich kickboxerów m.in. Marka Piotrowskiego w tamtym okresie i postanowiłem trenować. Prowadziłem długą karierę sportową, bo przez ok. 10 lat byłem jednym z zawodników polskiej kadry narodowej, a w 2005 roku założyłem własny, profesjonalny klub sportów walki.




Dlaczego konkretnie kickboxing?
Kickboxing w tamtym okresie było najłatwiej trenować w Zielonej Górze. Od tej pory kickoboxing bardzo ewoluował. Ja będąc trenerem, prezesem i zarządcą razem ze współpracownikami rozszerzyliśmy działalność naszego klubu.



Co Pana zdaniem wyróżnia kickboxing spośród innych dyscyplin?
Generalnie ludzie wybierają dyscyplinę z różnych powodów. Najlepiej jest wtedy kiedy ona im odpowiada i są szczęśliwi z jej uprawiania. Co wyróżnia kickboxing? Wydaje się, że nie ma nic takiego co by go wyróżniało ponad inne dyscypliny, bo we wszystkich panują zbliżone zasady. Jeśli ktoś chce uprawiać zapasy to uprawia zapasy, jeśli kicboxing to kickboxing itd. aż po złożone sporty walki, czyli MMA.






Po rozpoczęciu poważnych treningów nie miał Pan obaw związanych z urazami lub kontuzjami?
Przez myśl to trochę przechodziło. Jeśli człowiek zaczyna podporządkowywać życie do osiągania najwyższych wyników w danej dyscyplinie sportu, uczy się po prostu unikać kontuzji



Na co najbardziej jest narażony kickoboxer?
Na nic, jeśli ma olej w głowie.



Bywały walki po których nie chciał Pan wracać na ring?
Nie było takich sytuacji. Bardziej decyzje życiowe wpływały na to czy mogę dalej trenować, czy nie. Obecnie klub tworzę w taki sposób, aby nie doszło do takich sytuacji jak na olimpiadzie, po której jesteśmy 33 państwem w klasyfikacji medalowej, bo w większości przypadków pojechali tam turyści. Widziałem jak pracują kluby, w których ja walczyłem i starałem się stworzyć miejsce, gdzie zawodnik nie będzie jechał do Rio, czy Tokio w charakterze turysty i obserwatora, ale jako pretendent do medalu.


W jaki sposób prawdziwy „twardziel” znosi porażki?
Każda porażka nas czegoś uczy i trzeba sobie na nią zasłużyć. Ważne, aby nauczyć się wyciągania  wniosków. Zwykłe znoszenie porażek to tak jak cieszyć się sukcesem i zapomnieć czym był spowodowany. Współcześnie ludziom z trudem przychodzi wyciąganie nauki z sukcesów, a tym bardziej z porażek.

źródło: www.lzg24.pl

W Pańskiej profesji wyciąganie tych wniosków przychodzi łatwiej, czy trudniej?
To jest bardzo złożony proces. Można się zająć tym sportem powierzchownie i brać udział tylko w „nadmuchanych imprezach”, które nie reprezentują wysokiego poziomu lub tych lokalnych i stać się pokemonem facebookowym. Innym wyjściem jest zajęcie się sportem na poważnie i robienie tego bardzo mocno, dobrze i profesjonalnie, tylko wtedy wyciąganie wniosków jest bardzo długim procesem.



Jaka walka najbardziej utkwiła Panu w pamięci?
Nie ma takich walk, które bym szczególnie pamiętał, bo stoczyłem ich powyżej 250. Jest taka niepisana zasada, że po 50 walce poszczególnych zawodników, po pojedynkach się nie pamięta, a po 100 jedynie charakterystyczne momenty, a z upływem czasu wszystko zaciera się w jedną całość.




W jakim momencie podjął Pan decyzję o zakończeniu wyczynowego uprawiania sportu i początku kariery trenerskiej? 
W 2007 roku przestałem kontynuować karierę zawodniczą ze względu na nawał pracy tutaj w klubie, który założyliśmy w 2005 roku. Po dwóch latach miał już tyle członków i zawodników, że trzeba było poświęcić mu coraz więcej uwagi, pracy i nie mogłem już tego pogodzić. Na głowie miałem cały klub, który stawiałem od podstaw łącznie z remontem i dostosowaniem go do profesjonalnego uprawiania dyscyplin sportów uderzanych. Wtedy podjąłem decyzję po raz pierwszy. W 2014 roku postanowiłem w euforyczny sposób wrócić i jeszcze trochę powalczyć. Zdobyłem nawet Mistrzostwo Polski, ale znowu mieliśmy rzut chętnych, którzy byli na wysokim poziomie i należało poświęcać im więcej czasu.




Jak wygląda życie trenera? 
Wielu ludzi nie jest świadomych tego jak wygląda życie trenera w tej dyscyplinie. Treningi jednostek zajmują mi 5/6 godzin dziennie, ale praca trwa praktycznie 24 godziny, ponieważ cały czas się myśli się o tym co zrobić, by pomóc osiągnąć sukces podopiecznym. Trzeba przeprowadzić wiele procesów myślowych. Czasy są takie a nie inne. Funkcjonujemy na bardzo niskim budżecie, bo kluby nie dostają już takich pieniędzy co kiedyś. Ja osobiście w takich latach nie walczyłem. My mamy skromny budżet i musimy sobie z tym radzić.



Ma Pan poczucie, że decyzja o końcu własnej kariery była słuszna?

Byłem w wysokiej formie, gdy po raz pierwszy zakończyłem karierę i posiadałem olbrzymie doświadczenie. Wielokrotnie walczyłem w turniejach największych imprez w postaci Mistrzostw Świata, Europy, czy Pucharach Świata. Porażki i sukcesy z tamtych wydarzeń to moje olbrzymie doświadczenie jakie sobie zafundowałem w życiu sportowca. Zawsze praca trenerska bardzo mnie fascynowała więc była to dobra decyzja, aby realizować się w tym zawodzie. Dziś wiem, że moje doświadczenia płynące z porażek i sukcesów sportowca, dają olbrzymią szansę moim zawodnikom w osiąganiu sukcesów na najwyższym światowym poziomie. Oprócz wiedzy, trenerskiej posiadam olbrzymią wiedzę praktyczną, nabytą podczas własnej rywalizacji w kraju i na świecie. Te doświadczenia to standardy, które w SKF Boksing Zielona Góra są realizowane od początku na bardzo wysokim poziomie, w stosunku do wszystkich sportowców wyczynowych.  

źródło: www.boksing.pl

Dużo zabrakło do tytułu Mistrza Świata?
Nie, były to werdykty bardzo długo ogłaszane tzw. 2:1. Nigdy nie przegrałem ewidentnie, zazwyczaj w pojedynkach finałowych na najbardziej prestiżowych imprezach.



Chciałabym zapytać o emocje jakie towarzyszą zawodnikowi chwilę przed rozpoczęciem walki. W takich momentach jest miejsce na obawy, strach?
Zawodnicy odczuwają tzw. tremę. To nie zawsze jest powiązane z bezpośrednim zagrożeniem życia lub zdrowia. Artysta wychodząc na estradę też nie chce popełnić gafy. Każda osoba mierząca wysoka często się stresuje, ale to też ich motywuje. Nie wszyscy tremę posiadają. Sam pamiętam walki do których podchodziłem bezstresowo, ale były też takie do których tak podejść się nie dało. Często poczucie, które towarzyszy przed walką, nie przekłada się na jej przebieg. Po prostu jest to stan psychiczny, chwilowy, który mija zazwyczaj po dźwięku gonga.



Obecnie młodzi ludzie garną się do uprawiania sportów walki? 
Tak, garną się bardzo mocno i my w Stowarzyszeniu Kultury Fizycznej „Boksing” Zielona Góra  mamy rozbudowany system pracy: Akademia Zwycięscy  - dzieci od 7 roku życia, są u nas grupy początkujące, średnio zaawansowane, grupy zawodnicze, gdzie mamy do czynienia z ludźmi prowadzącymi kariery sportowe, które staramy się projektować. Prowadzimy te osoby od najmłodszych lat w taki sposób, aby umożliwić im zdobywanie najlepszych tytułów w danej grupie wiekowej i następnie w seniorstwie z aspiracjami na Mistrzostwa Świata czy Igrzyska Olimpijskie. Klub prowadzi także sekcje dla zawodników i zawodniczek, którzy nie chcą być prawdziwymi fighterami, ale w tym miejscu jest to dla nich coś więcej niż tylko rekreacja. Jest to tzw. „active team”.



Co może ich zniechęcać do przyjścia tutaj?
Przede wszystkim niewiedza o sporcie, dyscyplinie jak i jej rozwoju. W stosunku do naszego klubu nie powinno być żadnej blokady psychicznej, czy obaw, bo jesteśmy klarowną instytucją z jasno określonymi celami i kierunkami działania.


Trenowanie sportów walki może pomóc w codziennym życiu, czy raczej utrudnia normalne funkcjonowanie?
Dla człowieka, który robi to co kocha i pragnie robić dalej ważne jest, aby osiągać w tym sukcesy i nie sądzę, żeby mu to w czymś przeszkadzało. Raczej pomaga w realizowaniu własnej osoby.


Jakie doświadczenia warto wynosić z ringu?
Ring uczy pewnych zachowań, determinacji i bardzo konkretnego podejścia, ale bardziej sprawdzają się w nim osoby, które pewne cechy mają już wrodzone. Pomagamy ludziom, którzy chcą do nas przyjść i spotkać takich zdeterminowanych zawodników, by mogli nasiąknąć ich osobowością i następnie przełożyli to na zwykłe życie.



Podsumowując szeroko pojęte sporty walki, to najlepszy okres mamy już za sobą, czy dobra passa trwa nieustannie?
Ten rok wyjaśnił wiele spraw, o których myślałem, m.in. Igrzyska w Rio i uzyskany tam wynik. Mam nadzieję, że wreszcie ludzie zrozumieją, że takie miejsce jak Stowarzyszenie Kultury Fizycznej „Boksing” Zielona Góra warto mieć. Na szczęście Zielona Góra jest takim miastem, w którym mieszkańcy wiedzą o funkcjonowaniu tej instytucji. W dyscyplinach o rozwój których dbamy zaczyna dziać się dobrze. To pokolenie, które było i wygrywało zamknęło swój rozdział. Długo nic się nie działo, ale teraz zacznie być dobrze. Tylko młodzi ludzie, którzy tu przychodzą muszą w to uwierzyć, a ci którzy są decydentami na początku ich karier, powinni przestać im przeszkadzać, pozwolić pójść własną drogą. Może te wyniki nie będą spektakularne, ale na pewno przyniosą chlubę dla nas, dla Polski.


Pana zdaniem, sukcesom polskich zawodników poświęca się należycie wiele uwagi?
Polska jest specyficznym krajem, a raczej jej obywatele specyficznie myślą. Nasz kraj daje ogromne możliwości, Zielona Góra także, ale trzeba umieć je wziąć. W historii ludzkości nie ma dobrego momentu na sukces, bo albo wszyscy chcą robić sukces i jest duża konkurencja lub nikt nie chce i wyłącznie nieliczni w niego wierzą. Trzeba zmienić mentalność i pójść w stronę sukcesu.



Zajmuje się Pan trenowaniem młodych zawodników. Jakich cech stara się Pan doszukać w swoich podopiecznych?
Na pewno determinacji i pewnych cech fizycznych. Najważniejsze jednak, żeby człowiek chciał i mógł. Jeśli te 2 warunki będą spełnione to zawodnik jest na właściwym miejscu, które okazuje się początkiem jego kariery sportowej, a przede wszystkim walki.



Jak długo się tego szuka? 
W tej chwili bardzo długo. Są zawodnicy bardzo zdolni, którzy szybko osiągają sukces, są bardziej dojrzalsi i wiedzą czego chcą. Duża część musi także ewoluować w swojej karierze, więcej pracować nad sobą. Jednak wszyscy wiedzą, że muszą poświęcić mega dużo czasu, siebie, a także stać się szczęśliwym człowiekiem z faktu trenowania, bo to jest jedyna droga. Współcześnie w każdej dziedzinie życia jest tak wysoka specjalizacja, że nie ma innego wyjścia niż żyć tym co się robi. Inaczej można skończyć wiele fakultetów i do emerytury robić rzeczy będące poniżej naszych oczekiwań.
Puchar Świata 2014
źródło. www.boksing.pl

W sportach walki bardzo ważna jest siła fizyczna, ale jaką rolę odgrywa głowa zawodnika?
Nie wystarczy już być tylko osiłkiem. Musimy doprowadzić do sytuacji, kiedy psychika i siła fizyczna są zrównoważone. Wtedy zawodnik jest w pełni ukształtowany, bo jeśli w którymś z elementów są braki, nigdy nie będzie funkcjonował na wysokim szczeblu sportowym. Pozostaje tylko liczyć na fart, jak wszyscy panowie, którzy pojechali do Rio.



Długo trzeba nad tym pracować?
Różnie, bo niektórzy we wczesnym wieku wiedzą czego oczekują od życia, ale część chce się sportem bawić, cieszyć i dopiero później upatrują w nim cel życiowy. Nieustannie należy ciężko pracować nad mentalnością, podobnie jak na treningu nad siłą.


Na co młody zawodnik musi się uodparniać?
Na wpływ ogólnego marazmu, ponieważ współcześni ludzie nie muszą walczyć o cokolwiek. Nie mają potrzeby wyzwalania w sobie determinacji, aby na co dzień zdobywać nowe cele. Zawodnik musi się odciąć od byle jakości, która nas otacza np. w internecie i patrzeć w swoją stronę. Powinien też odciąć się od towarzystwa, które wciąga go w jakieś bagienka.



Pana podopieczni już w wieku 16-18 lat zdobywają pierwsze trofea. Ich droga wymagała wielu poświęceń?
Tak, chociaż wielu młodych uprawia te dyscypliny spontanicznie, bo coś im się podoba i jak sami mówią „zajarali się czymś”. Wszyscy zdecydowanie ciężko pracują, bo bez tego nic by nie osiągnęli.



Jaka grupa zostanie dalej przy sporcie? 
Nasz klub w trakcie 11 lat funkcjonowania zdobył ok. 500 medali na różnych imprezach. Jest to bardzo dobry rezultat. Patrząc bez liczb na ilość zawodników, którzy przeszli do seniorstwa mogę być dumny. Jest to spory procent ludzi, którzy zdecydowali się na dalszą współpracę z nami i mierzą wysoko.



Tutejszy klub z Zielonej Góry może być konkurencją dla gigantów z dużych miast?
Stworzyliśmy miejsce w Zielonej Górze, które jest bardzo rozpoznawalne i postrzegane jako jedno z najlepszych. Muszę odpierać ataki z prośbą o konsultacje w innych klubach, bo my pracujemy na swój interes i na sławę ludzi z Zielonej Góry, a nie całej Polski. Nie odbiegamy wcale od klubów na świecie, a w Polsce jesteśmy w czołówce.



Dziękuję bardzo za rozmowę. 
Dziękuję!


Fot. Yesforphotos


piątek, 15 lipca 2016

Piłka ręczna zmienia człowieka na lepsze

Polska reprezentacja piłkarzy ręcznych szlifuje formę w Arłamowie, ale do treningów wracają także szczypiorniści z Superligi. Jednym z takich zawodników jest kołowy SPR Chrobry Głogów - Kacper Pawłowski. Jest on wychowankiem głogowskiego klubu, absolwentem Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. Miałam okazję porozmawiać z Kacprem o przebiegu kariery, pozycji polskiej piłki ręcznej, a także planach na przyszłość.
Serdecznie zapraszam do zapoznania się z treścią naszej rozmowy.


Blondynka o sporcie: Wytłumacz proszę, dlaczego spośród tak wielu dyscyplin sportowych, Ty wybrałeś akurat piłkę ręczną?

Kacper Pawłowski: Już w podstawówce przekonała mnie do tego moja dawna pani trener - Edyta Suchy. Tam właśnie z grupą przyjaciół zaczęliśmy grać. Z czasem okazało się, że w miarę dobrze mi szło. Po drodze dowiedziałem się, że moja mama również kiedyś grała z tą trenerką. Zwyczajnie, bardzo zafascynował mnie właśnie ten sport, może dlatego, że jest trochę brutalny, ale dzięki temu także piękny.



Widziałeś siebie kiedykolwiek w innej dyscyplinie lub roli?

Zastanawiałem się kiedyś, czy nie spróbować sztuk walki. Grałem też w siatkówkę, koszykówkę, ale nic mnie nie urzekło tak jak handball.

źródło: www.tygodnikglogowski.pl

Co Ciebie oczarowało w tym sporcie?

Sam fakt, że jest to sport dla twardzieli. W wielu dyscyplinach zawodnik po kontakcie z przeciwnikiem pada, leży i zwija się z bólu. Szczypiornista z kolei wstaje i biegnie dalej, na nic nie narzeka. Poznałem tutaj także wielu ludzi, którzy udowodnili, że piłka ręczna zmienia człowieka na lepsze.




Kogo podziwiałeś, kim się inspirowałeś na początku swojej przygody z piłką ręczną?

Przede wszystkim Bartkiem Jureckim - obecnie moim kolegą z drużyny i trenerem. Później pojawił się także Kamil Syprzak, który ma podobne warunki jak ja, a raczej to ja mam podobne do jego. (śmiech) Także tą dwójką się inspirowałem.

źródło: www.photo-team.pl

Jak potoczyły się Twoje losy po tym jak poszedłeś do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku?
W Gdańsku nabyłem znacznie więcej umiejętności, zawarłem dużo ciekawych znajomości. Od tego czasu zaczęto mnie inaczej postrzegać. Udowodniłem, że tylko i wyłącznie ciężką pracą zawdzięczam to, gdzie teraz jestem. Zyskałem także szacunek wielu, ponieważ przychodząc do Gdańska byłem jednym z najsłabszych zawodników, a jednak zdołałem dogonić innych.



Miałeś obawy przed regularnymi treningami, wyjazdami na mecze i jeszcze koniecznością nauki?
Oczywiście, że tak. W końcu czekały mnie setki wyrzeczeń i z pewnością nie jest to proste. Stwierdziłem jednak, że warto spróbować, przecież nie miałem nic do stracenia i nigdy nie odpuściłem.


Jak Cię przyjęto w Gdańsku?
Przez trenerów na pewno miło i dobrze, chociaż już na początku uprzedzili mnie, że albo będę ciężko trenował i oni zrobią ze mnie zawodnika, inaczej nic by z tego nie wyszło i zostałbym wyrzucony ze szkoły. Co się tyczy drużyny, to wszyscy byliśmy w podobnej sytuacji. Każdy był z innego rejonu Polski, nikt się wcześniej nie znał więc szybko się zintegrowaliśmy i poszło wszystko dobrze.


źródło:www.sportowy24.net

Posiadasz ciekawe wspomnienia z "ławy szkolnej"?
Ciężko powiedzieć, bo jest ich wiele, ale to takich o których nie wypada powiedzieć.
(śmiech)




Chciałabym zapytać o rywalizację w grupie "szczęśliwych wybrańców" z Gdańska?

Tam każdy nastawiony jest na doskonalenie swoich umiejętności,ciężką pracę na treningach, ale prawdziwy sprawdzian był w meczu. Trener obiektywnie patrzył, który z zawodników spisuje się najlepiej. Sami też widzieliśmy, czy któryś z nas odstaje od reszty, a kto zrobił największe postępy. Oprócz tego, że rywalizowaliśmy między sobą, byliśmy też przyjaciółmi i trzymaliśmy się jak bracia.


Ilu z Was zostało przy sporcie?
Z grupy piętnastu osób grać przestały tylko dwie. Reszta wspomaga swoje drużyny w I lidze i Superlidze.




Po latach treningów zgadzasz się ze stwierdzeniem, że piłka ręczna to jedna z najbardziej brutalnych dyscyplin?

Tak, bo chociażby w tym roku doznałem urazu nosa, a dokładnie złamanej kości. Wspomnę tylko, że jest to jeden z wielu takich wypadków, które przytrafiają się w trakcie sezonu. To określenie jak najbardziej pasuje do piłki ręcznej.



Wśród szczypiornistów można mówić o jakimkolwiek panoszeniu się, wywyższaniu na boisku, czy specyfika tego sportu szybko sprowadza taką indywidualność do parteru?
Są tacy zawodnicy, którzy mogą sobie na to pozwolić, czyli ludzie światowej klasy. Jeśli młody zawodnik, przykładowo w moim wieku spróbowałby czegoś takiego, to nie ma za bardzo szansy. Starsi zawodnicy zjedzą go doświadczeniem.




Co zadecydowało o Twojej grze w Chrobrym Głogów?

Zawsze o tym marzyłem, w końcu jestem wychowankiem tego klubu. Podziwiałem go od czasu rozegranego finału z Wisłą Płock. Chciałem grać w głogowskich barwach, u boku Bartosza Jureckiego. Teraz to marzenie się spełniło, bo Bartek jest moim kolegą z drużyny i drugim trenerem. Stwierdziłem, że rady od Bartka bardzo mi pomogą i Chrobry będzie dobrym miejscem do rozwoju.


źródło: www.photo-team.pl

Gra z najlepszymi zawodnikami w Polsce, jak i w Europie była i jest dla Ciebie dużym wyzwaniem?

Wyzwaniem oraz zastrzykiem motywacji by ich dogonić i reprezentować podobny poziom co oni.




Ciążyła na Tobie presja związana z rywalizacją z ikonami polskiej piłki ręcznej?

Nie, bardziej chęć udowodnienia sobie i innym, że zasługuję na grę z nimi w tej lidze. Podchodzę do tego spokojnie. Napawa mnie to dumą, że mogę mierzyć się z takimi zawodnikami, a także motywuje do dalszej pracy.





Jakie mecze są dla Ciebie najtrudniejsze?

Zdecydowanie derby z Zagłębiem. Z nimi się zawsze ciężko gra, ale atmosfera na trybunach podczas takich spotkań jest niezwykła i ona także motywuje zawodników.




Co powoduje, że są to dla Was najtrudniejsze spotkania? Sami się nakręcacie, czy akurat zawodnicy z Zagłębia stwarzają Wam arcytrudne warunki?
Przed derbami sami się nakręcamy, ale robią to także kibice jak i oczywiście rywale. Z Zagłębiem gramy jakoś niezwykle brutalnie, inaczej niż z innymi zespołami.




Piłce ręcznej poświęca się należycie wiele uwagi? Może czujecie, że Wasza dyscyplina pozostaje w cieniu innych gigantów?
Na pewno jesteśmy w cieniu. Przykład finału Ligi Mistrzów, w którym grało Vive Tauron Kielce, którego żadna bardziej dostępna, polska stacja nie transmitowała. Mogliśmy tam podziwiać polski zespół, więc cały naród powinien tym żyć, a w rzeczywistości mało kto wiedział.




Jakie warunki musi spełniać "kandydat" na dobrego szczypiornistę? Chodzi mi o konkretne warunki fizyczne.
Obecnie mówi się o panującej w piłce ręcznej modzie na warunki fizyczne. Trzeba być dużym i silnym. Wcześniej ta gra była bardziej dynamiczna i mniejsi zawodnicy mieli łatwiej, ale to tylko teoria. Generalnie stawia się na większych zawodników.



Jaką rolę odgrywa głowa i psychika zawodnika?
Ogromną, bo wysoki zawodnik wcale nie oznacza silnego i wysportowanego. Każdy kto chce grać w ręczną musi nieustannie dużo pracować i mentalnie nie wolno się poddawać. Życie często wiele rzeczy utrudnia, ale nie może być za łatwo. Na każdym kroku należy pokonywać własne słabości.




W sezonie 2015/2016 w szeregach głogowskiej drużyny oprócz Ciebie pojawiło się kilku innych zawodników, m.in. Bartosz Jurecki czy Tomasz Rosiński. Jak układa się Wasza współpraca?

Mimo, że są to gwiazdy światowej klasy, także są świetnymi ludźmi, bardzo pomocnymi i traktujemy siebie jak braci z drużyny. Nie można mówić u nas o jakimkolwiek podziale, bo mimo, że oni są lepsi ode mnie o 10 klas, to w drużynie stoimy jak równy z równym. Poza boiskiem wiem, że mogę liczyć na ich wsparcie, tak samo jak oni na moje.



źródło: www.sportowefakty.pl
Jako młody zawodnik masz okazję czerpać z ich doświadczenia?
Dla młodego zawodnika, takiego jak ja to ogromna szansa grać u boku Bartka, czy Tomka. Rozumiem, że są bardziej ograni i doświadczeni, dlatego próbuję czerpać dla siebie jak tylko mogę.


Wróćmy do Twojej kariery. Jeśli kiedykolwiek pojawiłaby się dla Ciebie propozycja grania poza krajem, zdecydowałbyś się na taki krok, czy wolałbyś reprezentować polski klub?
Ciężko powiedzieć. Wszystko zależałoby od tego ilu zawodników miałbym na swojej pozycji. Póki co jestem związany kontraktem z Chrobrym, ale za kilka lat, jeśli miałoby mi to pomóc w rozwoju to, myślę, że skorzystałbym z takiej oferty.




Na koniec powiedz, czy gra w reprezentacji to realne marzenie, czy póki co bardzo odległe?

Może za kilka lat, jeśli będę ciężko pracował to może i realne. Grałem już w reprezentacji juniorskiej, ale to nie było to. Bardzo chciałbym zagrać z orzełkiem na piersi.



Czekając na pociąg postanowiłam pozwiedzać głogowskie zakątki i standardowo jestem zauroczona dolnośląskim miastem!


Fot. Justyna Liwocha
Yesforphotos