Kwestia sportów walki ucichła w ostatnich latach. Ludzie myślą, że nie można nic więcej osiągnąć i to jest błąd. Stowarzyszenie Kultury Fizycznej "Boksing" Zielona Góra robi wszystko, aby to zmienić. To miejsce od samych podstaw stworzył utytułowany kickboxer - Bogumił Połoński. Zapraszam do zapoznania się z treścią naszej rozmowy!
Blondynka o sporcie: Skąd pomysł, aby zająć się na poważnie sportami walki?
Bogumił Połoński: Długa historia. Gdzieś we wczesnej młodości spodobał mi się ten sport. Byłem także natchniony karierami czołowych, polskich kickboxerów m.in. Marka Piotrowskiego w tamtym okresie i postanowiłem trenować. Prowadziłem długą karierę sportową, bo przez ok. 10 lat byłem jednym z zawodników polskiej kadry narodowej, a w 2005 roku założyłem własny, profesjonalny klub sportów walki.
Dlaczego konkretnie kickboxing?
Kickboxing w tamtym okresie było najłatwiej trenować w Zielonej Górze. Od tej pory kickoboxing bardzo ewoluował. Ja będąc trenerem, prezesem i zarządcą razem ze współpracownikami rozszerzyliśmy działalność naszego klubu.
Co Pana zdaniem wyróżnia kickboxing spośród innych dyscyplin?
Generalnie ludzie wybierają dyscyplinę z różnych powodów. Najlepiej jest wtedy kiedy ona im odpowiada i są szczęśliwi z jej uprawiania. Co wyróżnia kickboxing? Wydaje się, że nie ma nic takiego co by go wyróżniało ponad inne dyscypliny, bo we wszystkich panują zbliżone zasady. Jeśli ktoś chce uprawiać zapasy to uprawia zapasy, jeśli kicboxing to kickboxing itd. aż po złożone sporty walki, czyli MMA.
Po rozpoczęciu poważnych treningów nie miał Pan obaw związanych z urazami lub kontuzjami?
Przez myśl to trochę przechodziło. Jeśli człowiek zaczyna podporządkowywać życie do osiągania najwyższych wyników w danej dyscyplinie sportu, uczy się po prostu unikać kontuzji
Na co najbardziej jest narażony kickoboxer?
Na nic, jeśli ma olej w głowie.
Bywały walki po których nie chciał Pan wracać na ring?
Nie było takich sytuacji. Bardziej decyzje życiowe wpływały na to czy mogę dalej trenować, czy nie. Obecnie klub tworzę w taki sposób, aby nie doszło do takich sytuacji jak na olimpiadzie, po której jesteśmy 33 państwem w klasyfikacji medalowej, bo w większości przypadków pojechali tam turyści. Widziałem jak pracują kluby, w których ja walczyłem i starałem się stworzyć miejsce, gdzie zawodnik nie będzie jechał do Rio, czy Tokio w charakterze turysty i obserwatora, ale jako pretendent do medalu.
W jaki sposób prawdziwy „twardziel” znosi porażki?
Każda porażka nas czegoś uczy i trzeba sobie na nią zasłużyć. Ważne, aby nauczyć się wyciągania wniosków. Zwykłe znoszenie porażek to tak jak cieszyć się sukcesem i zapomnieć czym był spowodowany. Współcześnie ludziom z trudem przychodzi wyciąganie nauki z sukcesów, a tym bardziej z porażek.
źródło: www.lzg24.pl |
W Pańskiej profesji wyciąganie tych wniosków przychodzi łatwiej, czy trudniej?
To jest bardzo złożony proces. Można się zająć tym sportem powierzchownie i brać udział tylko w „nadmuchanych imprezach”, które nie reprezentują wysokiego poziomu lub tych lokalnych i stać się pokemonem facebookowym. Innym wyjściem jest zajęcie się sportem na poważnie i robienie tego bardzo mocno, dobrze i profesjonalnie, tylko wtedy wyciąganie wniosków jest bardzo długim procesem.
Jaka walka najbardziej utkwiła Panu w pamięci?
Nie ma takich walk, które bym szczególnie pamiętał, bo stoczyłem ich powyżej 250. Jest taka niepisana zasada, że po 50 walce poszczególnych zawodników, po pojedynkach się nie pamięta, a po 100 jedynie charakterystyczne momenty, a z upływem czasu wszystko zaciera się w jedną całość.
W jakim momencie podjął Pan decyzję o zakończeniu wyczynowego uprawiania sportu i początku kariery trenerskiej?
W 2007 roku przestałem kontynuować karierę zawodniczą ze względu na nawał pracy tutaj w klubie, który założyliśmy w 2005 roku. Po dwóch latach miał już tyle członków i zawodników, że trzeba było poświęcić mu coraz więcej uwagi, pracy i nie mogłem już tego pogodzić. Na głowie miałem cały klub, który stawiałem od podstaw łącznie z remontem i dostosowaniem go do profesjonalnego uprawiania dyscyplin sportów uderzanych. Wtedy podjąłem decyzję po raz pierwszy. W 2014 roku postanowiłem w euforyczny sposób wrócić i jeszcze trochę powalczyć. Zdobyłem nawet Mistrzostwo Polski, ale znowu mieliśmy rzut chętnych, którzy byli na wysokim poziomie i należało poświęcać im więcej czasu.
Jak wygląda życie trenera?
Wielu ludzi nie jest świadomych tego jak wygląda życie trenera w tej dyscyplinie. Treningi jednostek zajmują mi 5/6 godzin dziennie, ale praca trwa praktycznie 24 godziny, ponieważ cały czas się myśli się o tym co zrobić, by pomóc osiągnąć sukces podopiecznym. Trzeba przeprowadzić wiele procesów myślowych. Czasy są takie a nie inne. Funkcjonujemy na bardzo niskim budżecie, bo kluby nie dostają już takich pieniędzy co kiedyś. Ja osobiście w takich latach nie walczyłem. My mamy skromny budżet i musimy sobie z tym radzić.
Ma Pan poczucie, że decyzja o końcu własnej kariery była słuszna?
Byłem
w wysokiej formie, gdy po raz pierwszy zakończyłem karierę i posiadałem
olbrzymie doświadczenie. Wielokrotnie walczyłem w turniejach
największych imprez w postaci Mistrzostw Świata, Europy, czy Pucharach
Świata. Porażki i sukcesy z tamtych wydarzeń to moje olbrzymie doświadczenie jakie sobie zafundowałem w życiu sportowca. Zawsze praca trenerska bardzo mnie fascynowała więc była to dobra decyzja, aby realizować się w tym zawodzie. Dziś
wiem, że moje doświadczenia płynące z porażek i sukcesów sportowca, dają
olbrzymią szansę moim zawodnikom w osiąganiu sukcesów na najwyższym
światowym poziomie. Oprócz wiedzy, trenerskiej posiadam olbrzymią wiedzę
praktyczną, nabytą podczas własnej rywalizacji w kraju i na świecie. Te
doświadczenia to standardy, które w SKF Boksing Zielona Góra są
realizowane od początku na bardzo wysokim poziomie, w stosunku do
wszystkich sportowców wyczynowych.
źródło: www.boksing.pl |
Dużo zabrakło do tytułu Mistrza Świata?
Nie, były to werdykty bardzo długo ogłaszane tzw. 2:1. Nigdy nie przegrałem ewidentnie, zazwyczaj w pojedynkach finałowych na najbardziej prestiżowych imprezach.
Chciałabym zapytać o emocje jakie towarzyszą zawodnikowi chwilę przed rozpoczęciem walki. W takich momentach jest miejsce na obawy, strach?
Zawodnicy odczuwają tzw. tremę. To nie zawsze jest powiązane z bezpośrednim zagrożeniem życia lub zdrowia. Artysta wychodząc na estradę też nie chce popełnić gafy. Każda osoba mierząca wysoka często się stresuje, ale to też ich motywuje. Nie wszyscy tremę posiadają. Sam pamiętam walki do których podchodziłem bezstresowo, ale były też takie do których tak podejść się nie dało. Często poczucie, które towarzyszy przed walką, nie przekłada się na jej przebieg. Po prostu jest to stan psychiczny, chwilowy, który mija zazwyczaj po dźwięku gonga.
Obecnie młodzi ludzie garną się do uprawiania sportów walki?
Tak, garną się bardzo mocno i my w Stowarzyszeniu Kultury Fizycznej „Boksing” Zielona Góra mamy rozbudowany system pracy: Akademia Zwycięscy - dzieci od 7 roku życia, są u nas grupy początkujące, średnio zaawansowane, grupy zawodnicze, gdzie mamy do czynienia z ludźmi prowadzącymi kariery sportowe, które staramy się projektować. Prowadzimy te osoby od najmłodszych lat w taki sposób, aby umożliwić im zdobywanie najlepszych tytułów w danej grupie wiekowej i następnie w seniorstwie z aspiracjami na Mistrzostwa Świata czy Igrzyska Olimpijskie. Klub prowadzi także sekcje dla zawodników i zawodniczek, którzy nie chcą być prawdziwymi fighterami, ale w tym miejscu jest to dla nich coś więcej niż tylko rekreacja. Jest to tzw. „active team”.
Co może ich zniechęcać do przyjścia tutaj?
Przede wszystkim niewiedza o sporcie, dyscyplinie jak i jej rozwoju. W stosunku do naszego klubu nie powinno być żadnej blokady psychicznej, czy obaw, bo jesteśmy klarowną instytucją z jasno określonymi celami i kierunkami działania.
Trenowanie sportów walki może pomóc w codziennym życiu, czy raczej utrudnia normalne funkcjonowanie?
Dla człowieka, który robi to co kocha i pragnie robić dalej ważne jest, aby osiągać w tym sukcesy i nie sądzę, żeby mu to w czymś przeszkadzało. Raczej pomaga w realizowaniu własnej osoby.
Jakie doświadczenia warto wynosić z ringu?
Ring uczy pewnych zachowań, determinacji i bardzo konkretnego podejścia, ale bardziej sprawdzają się w nim osoby, które pewne cechy mają już wrodzone. Pomagamy ludziom, którzy chcą do nas przyjść i spotkać takich zdeterminowanych zawodników, by mogli nasiąknąć ich osobowością i następnie przełożyli to na zwykłe życie.
Podsumowując szeroko pojęte sporty walki, to najlepszy okres mamy już za sobą, czy dobra passa trwa nieustannie?
Ten rok wyjaśnił wiele spraw, o których myślałem, m.in. Igrzyska w Rio i uzyskany tam wynik. Mam nadzieję, że wreszcie ludzie zrozumieją, że takie miejsce jak Stowarzyszenie Kultury Fizycznej „Boksing” Zielona Góra warto mieć. Na szczęście Zielona Góra jest takim miastem, w którym mieszkańcy wiedzą o funkcjonowaniu tej instytucji. W dyscyplinach o rozwój których dbamy zaczyna dziać się dobrze. To pokolenie, które było i wygrywało zamknęło swój rozdział. Długo nic się nie działo, ale teraz zacznie być dobrze. Tylko młodzi ludzie, którzy tu przychodzą muszą w to uwierzyć, a ci którzy są decydentami na początku ich karier, powinni przestać im przeszkadzać, pozwolić pójść własną drogą. Może te wyniki nie będą spektakularne, ale na pewno przyniosą chlubę dla nas, dla Polski.
Pana zdaniem, sukcesom polskich zawodników poświęca się należycie wiele uwagi?
Polska jest specyficznym krajem, a raczej jej obywatele specyficznie myślą. Nasz kraj daje ogromne możliwości, Zielona Góra także, ale trzeba umieć je wziąć. W historii ludzkości nie ma dobrego momentu na sukces, bo albo wszyscy chcą robić sukces i jest duża konkurencja lub nikt nie chce i wyłącznie nieliczni w niego wierzą. Trzeba zmienić mentalność i pójść w stronę sukcesu.
Zajmuje się Pan trenowaniem młodych zawodników. Jakich cech stara się Pan doszukać w swoich podopiecznych?
Na pewno determinacji i pewnych cech fizycznych. Najważniejsze jednak, żeby człowiek chciał i mógł. Jeśli te 2 warunki będą spełnione to zawodnik jest na właściwym miejscu, które okazuje się początkiem jego kariery sportowej, a przede wszystkim walki.
Jak długo się tego szuka?
W tej chwili bardzo długo. Są zawodnicy bardzo zdolni, którzy szybko osiągają sukces, są bardziej dojrzalsi i wiedzą czego chcą. Duża część musi także ewoluować w swojej karierze, więcej pracować nad sobą. Jednak wszyscy wiedzą, że muszą poświęcić mega dużo czasu, siebie, a także stać się szczęśliwym człowiekiem z faktu trenowania, bo to jest jedyna droga. Współcześnie w każdej dziedzinie życia jest tak wysoka specjalizacja, że nie ma innego wyjścia niż żyć tym co się robi. Inaczej można skończyć wiele fakultetów i do emerytury robić rzeczy będące poniżej naszych oczekiwań.
Puchar Świata 2014 źródło. www.boksing.pl |
W sportach walki bardzo ważna jest siła fizyczna, ale jaką rolę odgrywa głowa zawodnika?
Nie wystarczy już być tylko osiłkiem. Musimy doprowadzić do sytuacji, kiedy psychika i siła fizyczna są zrównoważone. Wtedy zawodnik jest w pełni ukształtowany, bo jeśli w którymś z elementów są braki, nigdy nie będzie funkcjonował na wysokim szczeblu sportowym. Pozostaje tylko liczyć na fart, jak wszyscy panowie, którzy pojechali do Rio.
Długo trzeba nad tym pracować?
Różnie, bo niektórzy we wczesnym wieku wiedzą czego oczekują od życia, ale część chce się sportem bawić, cieszyć i dopiero później upatrują w nim cel życiowy. Nieustannie należy ciężko pracować nad mentalnością, podobnie jak na treningu nad siłą.
Na co młody zawodnik musi się uodparniać?
Na wpływ ogólnego marazmu, ponieważ współcześni ludzie nie muszą walczyć o cokolwiek. Nie mają potrzeby wyzwalania w sobie determinacji, aby na co dzień zdobywać nowe cele. Zawodnik musi się odciąć od byle jakości, która nas otacza np. w internecie i patrzeć w swoją stronę. Powinien też odciąć się od towarzystwa, które wciąga go w jakieś bagienka.
Pana podopieczni już w wieku 16-18 lat zdobywają pierwsze trofea. Ich droga wymagała wielu poświęceń?
Tak, chociaż wielu młodych uprawia te dyscypliny spontanicznie, bo coś im się podoba i jak sami mówią „zajarali się czymś”. Wszyscy zdecydowanie ciężko pracują, bo bez tego nic by nie osiągnęli.
Jaka grupa zostanie dalej przy sporcie?
Nasz klub w trakcie 11 lat funkcjonowania zdobył ok. 500 medali na różnych imprezach. Jest to bardzo dobry rezultat. Patrząc bez liczb na ilość zawodników, którzy przeszli do seniorstwa mogę być dumny. Jest to spory procent ludzi, którzy zdecydowali się na dalszą współpracę z nami i mierzą wysoko.
Tutejszy klub z Zielonej Góry może być konkurencją dla gigantów z dużych miast?
Stworzyliśmy miejsce w Zielonej Górze, które jest bardzo rozpoznawalne i postrzegane jako jedno z najlepszych. Muszę odpierać ataki z prośbą o konsultacje w innych klubach, bo my pracujemy na swój interes i na sławę ludzi z Zielonej Góry, a nie całej Polski. Nie odbiegamy wcale od klubów na świecie, a w Polsce jesteśmy w czołówce.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję!
Fot. Yesforphotos |