środa, 25 maja 2016

O celu grania w piłkę nożną

Jak tu nie pisać o piłce, jeśli w pobliżu dzieją się takie rzeczy? Za nami koniec rozgrywek w Ekstraklasie. Rok temu chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zagłębie Lubin jako beniaminek, sezon zaczynało od remisu i porażki, a po niespełna roku może się cieszyć z 3. miejsca i awansu do europejskich pucharów. O sukcesie całego zespołu, jego okolicznościach i wielu innych ciekawych sprawach rozmawiałam ze stoperem Zagłębia - Jarosławem Jachem, który przebojem pojawił się w pierwszej drużynie i zadziwił środowisko piłkarskie.
Zapraszam do zapoznania się z wywiadem!


 

Blondynka o sporcie: Na jakim etapie życia uświadomiłeś sobie, że to piłka jest tą profesją, którą chcesz się zająć?

Jarosław Jach: Wyszło to dość przypadkowo. Zawsze byłem wysportowany, ale ogólnie nie myślałem, że piłka będzie moim zawodem. Początkowo jako młody chłopak trenowałem jednocześnie pływanie i piłkę nożną, ale większe sukcesy odnosiłem w pływaniu i do pewnego momentu myślałem o karierze pływackiej. Mój trener jednak nie zgodził się, abym trenował dwa sporty, popadliśmy trochę w konflikt i wtedy zadecydowałem, że nie chcę trenować pod jego okiem. Zrezygnowałem z pływania i postawiłem na piłkę, choć początkowo nie miałem dużych osiągnięć. Po prostu trener, który prowadził drużynę w Dzierżonowie, dostał pracę tutaj w Lubinie, polecił mnie i przyszedłem do Zagłębia za jego pośrednictwem. To był właśnie ten moment, kiedy pomyślałem, że to piłka nożna może być moim sukcesem.



Miałeś jakąś inną alternatywę poza piłką?
Grę w Zagłębiu zacząłem w 3 klasie liceum i to w zasadzie pod koniec i przez cały wcześniejszy okres planowałem postawić na edukację, a konkretnie na politechnikę. Piłkę odłożyłbym na boczny tor.


Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przejściu z III ligi do Ekstraklasy?
Troszkę różni się to wszystko podejściem i profesjonalizmem. W III lidze nie ma problemu, gdy ktoś się spóźni na trening albo nie przyjdzie wcale. Czasem zdarzy się, że komuś zwyczajnie się nie chce.
Powiedziałbym, że tam jest coś w rodzaju zabawy. Tutaj natomiast jest pełny profesjonalizm. To jest nasza praca i każdy oczekuje od nas stuprocentowego zaangażowania i robienia tego co do nas należy.

Źródło: www.zaglebie.com


Jak wygląda rywalizacja zawodników Zagłębia o miejsce w podstawowym składzie?
To jest taka zdrowa rywalizacja. Jesteśmy bardzo fajną drużyną, teamem, gdzie panuje mega przyjazna atmosfera, ale rywalizacja jest duża. Na każdą pozycję jest dwóch lub trzech chłopaków i to miejsce trzeba sobie wywalczyć. Przede wszystkim należy dobrze wypadać na meczach. Jeśli ktoś jest dobry na treningach, to nie zawsze ma to swoje odzwierciedlenie na meczach, a przecież granie pod presją przeciwnika jest celem footballu.




Co Wam pomaga przetrwać trudy intensywnego sezonu?

 W piłce ważne jest, aby być profesjonalistą w każdym aspekcie. Należy być wypoczętym, pamiętać o zdrowym odżywianiu i w ogóle zdrowym trybie życia. Pomaga to w trudnych momentach, kiedy ktoś nie daje sobie rady albo ma gorszy dzień, wtedy pojawia się zawodnik, który zadbał o siebie i dzięki temu ma spore rezerwy energii.




Twoim zdaniem, rywalizacja bardziej pomaga, czy szkodzi?

 Zdecydowanie pomaga, bo dzięki temu drużyna idzie do przodu, przychodzą osiągnięcia. Niezwykle ciężko jest wygrać ligę, czy nawet zająć dobre miejsce grając tylko jedną "11".



Jak się czujecie jako trzecia piłkarska siła w Polsce?
Jest to dla nas ogromny sukces. Przed sezonem mieliśmy spotkanie z kibicami, gdzie powiedzieli nam wprost, że oczekują awansu do europejskich pucharów. My powiedzieliśmy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, bo na tamtą chwilę nawet nie przyszło nam do głowy, że będziemy mogli do tego dojść. Pewnie sprawiliśmy wszystkim niespodziankę, a nawet sobie. Mega fajne osiągnięcie, niezwykłe wspomnienia, bo taki sezon nie zdarza się za często, pomimo tego, że jestem młodym zawodnikiem. Z doświadczeń starszych kolegów wiem, że zająć 3 miejsce w Polsce jest bardzo trudno i tym bardziej jesteśmy z tego dumni.


Jarosław Jach razem z Zagłębiem zdobył 3 miejsce w Polsce.
źródło: facebook.pl

Łatwo jest się domyślić jakie nastroje obecnie panują w drużynie, ale dobrze wiemy, że nie były one takie cały czas. Czym różnią od tych, które dominowały w sezonie 2013/2014, kiedy widmo gry w I lidze było bardzo realne?

 Różnica jest bardzo duża, bo w tym momencie możemy jako zawodnicy o wiele więcej. W szatni panuje taki "luz". W trakcie tego sezonu, kiedy spadaliśmy z Ekstraklasy pracowaliśmy bardzo ciężko, ale brakowało w szatni odrobiny dowcipu, czy nawet takiego wspólnego wyjścia na piwo. Obecnie po tak dobrym sezonie, mogliśmy sobie pozwolić na takie rozluźnienie. Oczywiście nad wszystkim czuwa trener, który potrafi zbalansować nasze nastroje. Dzięki niemu wiemy, kiedy musimy skupić się wyłącznie na pracy, a kiedy pozwolić na większą dawkę humoru.




Do dzisiaj jest wiele spekulacji i domniemywań na temat spadku Zagłębia do I ligi. Twoim zdaniem, dlaczego klub, który ma świetną kadrę, dobre warunki do rozwoju i stabilną sytuację finansową zalicza spadek?

Ciężko jest mi powiedzieć, bo nie byłem przy tej drużynie w tamtym momencie, ale sądzę, że zabrakło trochę profesjonalizmu. Nie było balansu między pracą, a luzem w kluczowym momencie sezonu. Zawodnicy byli zbyt pewni siebie. My w tym sezonie nie wierzyliśmy w ten sukces i na każdym kroku pracowaliśmy jak najciężej i dawaliśmy z siebie 100%. To jest właśnie powód dla którego my zajęliśmy teraz 3 miejsce, a oni spadali do I ligi. Nie byliśmy wcale lepsi od tamtej drużyny, poziom był niemalże identyczny, ale stanowiliśmy taki monolit i ciężką pracą, dobrym podejściem wypracowaliśmy sobie to co mamy.




W rozgrywkach z drużynami z zaplecza Ekstraklasy czuliście, że gracie w roli faworyta?

Tak, było to widoczne nawet po stylu gry, sposobie w jaki drużyny przygotowywały się pod nas. Przykładowo były ekipy, które potrafiły grać otwartą piłkę, a przychodził mecz z nami i "parkowali autobus" - bronili się. Było to niezwykle ciężkie dla nas, bo nie jest łatwo przebijać się przez 10 zawodników twardo broniących się, myślących wyłącznie o bezbramkowym remisie. To właśnie było powodem, dla którego te nasze pojedynki w I lidze kończyły się zazwyczaj naszymi wygranymi, ale były to takie skromne wyniki typu 1:0, 2:1. Przeciwnik się dodatkowo motywował na mecze z nami, by pokazać walkę i zaangażowanie
klubu z mniejszym budżetem od Zagłębia. Droga w I lidze wcale nie była dla nas taka prosta, ale cieszymy się, że udało nam się awansować.



Odczuwaliście zmianę poziomu gry, spadek zaangażowania w tego typu rozgrywkach?

Na pewno nie spadek zaangażowania rywali. Różnica jest w całej otoczce wokół meczu. W Ekstraklasie jest telewizja, większa rzesza kibiców i mocniejsza presja. Tam to było wszystko w takim mniejszym wydaniu albo nie było wcale. Warto podkreślić, że I liga nie jest wcale taka łatwa jak się wydaje. Tam są mocne drużyny i żeby móc awansować do Ekstraklasy trzeba się mieć przez cały sezon na baczności, być nieustannie skoncentrowanym i robić swoje.




Grę w I lidze traktowaliście jako nauczkę za wcześniejsze błędy?

 Dużo się zmieniło od tego czasu w klubie. Zaczęto o wiele więcej uwagi poświęcać akademii. Dużo młodych chłopaków, przede wszystkim wychowanków zaczęło grać w pierwszym zespole, mieć z nim jakikolwiek kontakt z nim. Wcześniej było to na takiej zasadzie, że ci wychowankowie byli, ale skupiano się na transferach. Klub wolał ściągać zawodników z innych lig, zespołów nie dając szansy własnym. Klub został uporządkowany od samej góry. Przyszedł nowy dyrektor sportowy ze swoją myślą, zmieniono też trenera. Piotr Stokowiec jest świetnym trenerem, nie ma co do tego wątpliwości, bo przygotował nas w I lidze, zrobił to samo w Ekstraklasie i są widoczne tego efekty. Teraz wygląda wszystko tak jak powinno.




Ciążyła na Was presja związana z jak najszybszym powrotem do Ekstraklasy?
 Tak, presja była. Troszkę sami ją sobie stworzyliśmy. Wspólnie założyliśmy, że musimy awansować. Na dobrą sprawę czuliśmy ją z każdej możliwej strony, bo czy to od kibiców, czy władz klubu. Myślę, że plan wykonaliśmy w 100 % i wszystko ułożyło się po naszej myśli. Udowodniliśmy, że potrafimy sobie radzić z presją, bo w końcu jest to nieodłączny element footballu.




Wspomniałeś o kibicach. Jaką rolę odgrywali sympatycy Zagłębia Lubin w tych trudnych  momentach?

 Kibice mieli takie swoje etapy. W I lidze bardzo nas wspierali i motywowali, ale wywierali właśnie taką presję oczekując, że w każdym meczu będziemy wygrywać. Zdarzały się jednak słabsze spotkania i kibice wtedy okazywali swoje niezadowolenie z tego faktu, mimo że byliśmy nieustannie w czołówce tabeli. W Ekstraklasie to się zmieniło, a w szczególności w trakcie drugiej rundy, gdzie byli ogromnym wsparciem w każdym momencie. Ich rola w każdym naszym meczu jest nieoceniona.




Wracając do Ekstraklasy. Dzięki ostatnim meczom (bardzo dobrym w Waszym wykonaniu)  sprawiliście, że jesteście na 3 miejscu w tabeli . Trenując przed tymi i meczami pojawiała się w Waszych głowach myśl o grze w europejskich rozgrywkach?

 Na początku naszym założeniem był awans do pierwszej 8. Po pierwszej rundzie byliśmy na takiej krawędzi. Krok w tył oznaczał walkę o utrzymanie, a krok do przodu grę o puchary. Druga część sezonu była dla nas rewelacyjna. Dużo zwycięstw, mało remisów i nieliczne porażki. Po awansie do czołówki cicho myśleliśmy o tym, śledziliśmy każdy mecz rywali, bo nie było to aż tak odległe. Bywały momenty, że gubiliśmy tę myśl, bo przegrywaliśmy mecze początkowo, ale na szczęście nadeszła passa pięciu wygranych i każdy kolejny przybliżał
nas do Europy.

Źródło: www.przegladsportowy.pl

Kto miał największy apetyt na czołówkę?

Wszyscy mieliśmy. Kibice byli bardzo napaleni na puchary, bo byłoby to niezwykłe wydarzenie dla Lubina, który przecież nie jest dużym miastem. Klub jest bogaty więc oczekiwania wobec niego są bardzo wysokie. Było to też marzeniem każdego zawodnika. Dla niektórych są to ostatnie sezony w karierze i każdy chcę zagrać na tym najwyższym poziomie. Trenerzy również wspominali nam o realnej szansie i się udało.

Źródło: www.polskieeradio.pl

Chciałabym też zapytać o Twoją sytuację w klubie i formę. Przed sezonem 2015/2016 istniało wysokie prawdopodobieństwo, że zostaniesz wypożyczony do I-ligowego Dolcanu Ząbki. Jaki był Twój stosunek do ewentualnego przeniesienia?

 Przenosiny do I ligi były moją inicjatywą, z tego względu, że nie byłem postacią pierwszoplanową w rozgrywkach I ligi i nie myślałem, że będę mógł wskoczyć na ten poziom ekstraklasowy, bo miałem za sobą słabsze mecze. Dlatego chciałem spróbować swoich sił ponownie w takim "przeciętniaku" I ligi, aby nabrać doświadczenia, ograć się. Klub postanowił mnie zostawić, bo nie miał zastępstwa za mnie. Ostatecznie zostałem i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja. Jeśli już grałem to nie zawodziłem, dlatego trener mi zaufał, a ja nabrałem pewności siebie i udowodniłem, że jestem w stanie poradzić sobie w Ekstraklasie.




Rundę jesienną uważasz za szczęśliwą?

 To był dobry okres dla mnie, najlepszy w tym sezonie. Szansę dostałem z przypadku, bo po kontuzji wypadł mój rywal i nikt nie spodziewał się, że wskoczę akurat ja. Trener jednak postawił na mnie. Początkowo przegraliśmy 2 mecze i obawialiśmy się przegramy trzeci, a nie byłoby to dobre wejście w ligę, ale udało się wygrać. Automatycznie ja nabrałem pewności siebie, trener zaufania i był to początek mojego sukcesu w rundzie jesiennej.




Co czułeś po zdobyciu swojej debiutanckiej bramki w Zagłębiu?

Niesamowita radość i euforia, tym bardziej, że była to ważna bramka, bo dająca nam remis przed przerwą. Na drugą połowę wyszedłem bardzo ożywiony i pełny energii i wiary w siebie i swoje możliwości.




Za dokonania w lubińskiej defensywie portal sportowefakty.pl określił Cię mianem jednego z najlepszych polskich młodzieżowców. Zostałeś zestawiony obok Tomka Kędziory, Karola Linettego czy Bartka Drągowskiego.
Twoim zdaniem, czy piłkarskie szkolenie młodzieży osiągnęło maksymalny poziom, czy nadal można coś skorygować, by tych młodych i zdolnych przybywało w polskich klubach?

 Szkolenie w Polsce poszło bardzo do przodu. Widać to w Lubinie, gdzie dzieci trenują od małego. Dla porównania ja zacząłem grać mając 12/13 lat, a tutaj chłopaki zaczynają mając 5/6. Dla nich to niesamowity bagaż doświadczeń, który zaowocuje w przyszłości, bo będziemy mogli się cieszyć z bardzo dobrych zawodników. Postęp jest na prawdę widoczny i wszystko zmierza w bardzo dobrym kierunku.





Powołanie do reprezentacji U-21 było dla Ciebie zaskoczeniem?

 Przed otrzymaniem informacji o powołaniu nawet nie pomyślałem o tym. Miałem świadomość, że reprezentacja U-21 jest ostatnim etapem przed kadrą seniorską i trafiają tam najlepsi polscy piłkarze w tym wieku. W momencie, kiedy trener przekazywał mi informację o powołaniu, byłem w ogromnym szoku. Nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł zagrać z orzełkiem na piersi.

Jarek Jach gra na środku obrony w młodzieżowej reprezentacji U-21
Źródło:lensflare.pl

Sekcja obrońców w reprezentacji U-21 jest dość liczna. Czy pragnienie zagrania w ojczystych barwach przekuwa się na poziom rywalizacji?

 Każdy czeka na swoją szansę i miejsce w wyjściowym składzie. Ja w reprezentacji zaczynałem w podstawowej "11", ale za każdym razem nie byłem tego miejsca pewny. Za rok mamy Mistrzostwa Europy, ale ja nie czuję, że moja pozycja jest na tyle silna, żeby nie czuć się zagrożony. Do tego czasu jest jeszcze rok i wszystko może się zmienić. Wysoko prawdopodobne, że pojawi się ktoś lepszy, kogo dzisiaj możemy jeszcze nie znać. Należy się mieć ciągle na baczności, ciężko trenować, by móc pojechać na Euro, które będzie w Polsce.

Źródło: www.mojawyspa.co.uk

Na koniec powiedz proszę, jak reagujesz na porównania do Neymara?

 Zdarzyło się to już kilka razy (śmiech). Z wyglądu gdzieś to podobieństwo jest, byłoby super, gdyby to się jeszcze tyczyło poziomu piłkarskiego(śmiech). Jestem człowiekiem pogodnym więc taka dawka humoru nie przeszkadza mi absolutnie.



Dziękuję bardzo za rozmowę!
 Nie ma problemu.


Po rozmowie z Jarkiem, czekając na autobus postanowiłam pozwiedzać Lubin. Natrafiłam na piękne, zielone miejsca, a także bardzo sympatycznych i pomocnych ludzi.