środa, 8 marca 2017

Nie od wczoraj gram w piłkę nożną

Rok temu mało kto słyszał o takim zawodniku jak Jan Bednarek. Młody obrońca po tym jak dostał się do seniorskiej drużyny Lecha Poznań nie pozostał w niej długo. Kiedy Lech przygotowywał się gry w europejskich pucharach, Janek przebywał na wypożyczeniu w Górniku Łęczna, gdzie nie zawsze grał na swojej pozycji. Dzisiaj jest na językach niemalże całego środowiska piłkarskiego. O kulisach wypożyczenia, sławie i trwającej od początku rundy świetnej dyspozycji Lecha opowiedział mi dzień po półfinałowym meczu Pucharu Polski. Zapraszam do zapoznania się z treścią naszej rozmowy!


Blondynka o sporcie: Nie mogę zacząć inaczej rozmowy jak od gratulacji za nagrodę przyznaną przez tygodnik "Piłka Nożna" w kategorii "odkrycie roku". Spodziewałeś się takiego wyróżnienia?

Jan Bednarek: Dziękuję za gratulacje, ale nie zastanawiałem się nad tym specjalnie. Starałem się grać jak najlepiej potrafię i bardzo się cieszę z faktu, że ta nagroda przyszła. Jest to także zastrzyk ogromnej motywacji, aby jeszcze ciężej pracować i zdobywać znacznie więcej.



Pytałam o to, czy się spodziewałeś, bo runda wiosenna była niezwykle obfita w dobre występy młodych zawodników. Mam tu na myśli Jarka Jacha, Patryka Lipskiego, czy chociażby z Waszego podwórka Dawida Kownackiego. Twoim zdaniem młodość zacznie być tą główną siłą napędową Ekstraklasy?
Konkurencja z pewnością była bardzo duża, dlatego to wyróżnienie cieszy jeszcze bardziej. Jeśli chodzi o polską młodzież jesteśmy coraz mocniejsi. W reprezentacji młodzieżowej mamy bardzo mocną drużynę, dlatego wierzę, że osiągniemy sukces podczas Euro.

źródło: www.sportowefakty.wp.pl

Jeśli już mówimy o młodości, to powiedz, czy młodemu zawodnikowi ciężej jest utrzymać dobrą dyspozycję?
Wahania formy zawsze są, ale myślę, że jest to normalne. Pojawia się gorszy, lepszy mecz, ale zawsze trzeba szukać  złotego środka. Błędy młodemu zawodnikowi zawsze się zdarzają, jednak doświadczenie jakie się "łapie" z każdym meczem sprawia, że jest ich coraz mniej.




Jak Ty reagujesz na słabsze występy?

Spokojnie, bo jestem młody. Mam prawo mieć gorszy dzień, popełnić błąd i zawalić coś. Najważniejsze jest wyciągnąć wnioski i później już tego nie powtórzyć. Na początku są nerwy, żal do siebie, później to już tylko spokój, konsekwencje i dalej praca nad sobą.




Łatwo Ci przychodzi wyciąganie wniosków?
Tak, każdy z nas analizuje swoją grę, patrzy na błędy i próbuje je eliminować. Myślę, że taka umiejętność świadczy o rozwoju piłkarskim i osobistym. Mamy super analityków, którzy nam pokazują co moglibyśmy zrobić lepiej i dzięki temu rozwijamy się na boisku jak i poza nim.




Czym dla zawodnika mającego 17/18 lat jest wejście do seniorskiej szatni?

Myślę, że ogromnym wyróżnieniem, ale także motywacją do ciężkiej pracy. Przynajmniej tak powinno być, że młody zawodnik wchodzący do seniorskiej drużyny pracuje jeszcze ciężej, żeby udowodnić starszym, że zasługuje na miejsce w składzie i nie jest tu przypadkowo. Dzisiaj mamy  takich zawodników jak Tymek Puchacz, Miłosz Mleczko, Paweł Tomczyk, którzy właśnie tak robią. Wchodzą do drużyny, trenują ciężko i pokazują, że są w stanie dać dużo zespołowi.




Przed Twoim wejściem do szatni nogi się ugięły?

Nie, jestem otwartym człowiekiem. Wszedłem do szatni, przedstawiłem się i nie miało dla mnie znaczenia, czy był tam Krzysiu Kotorowski, Manuel Arboleda, czy ktoś z młodych zawodników.




Można powiedzieć, że Ty dwukrotnie "wchodziłeś" do zespołu. Raz po przejściu z juniorów, a następnie po powrocie z wypożyczenia. Czułeś różnicę?
Chyba tylko to, że zawodnicy byli inni. Różnicy nie było, zachowywałem się tak samo.

źródło: www.eurosport.onet.pl

Jesteś jednym z nielicznych zawodników, którzy zaprzeczyli określonej przez media zasadzie, że wypożyczenie w Lechu jest biletem w jedną stronę.
Stereotypy trzeba łamać. Mnie się udało to osiągnąć ciężką pracą. To, że idzie się na wypożyczenie i się z niego nie wraca to już prawdziwy stereotyp. Obecnie wypożyczeni są Kamil Jóźwiak, Robert Gumny, Mateusz Lis i myślę, że okrzepną, nabiorą doświadczenia w innych zespołach i wrócą do Lecha silniejsi i wywalczą pierwszy skład.




Jak Ty zareagowałeś na wiadomość o wypożyczeniu?
Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Nikt mi nie narzucił wypożyczenia i nie zrobiłem tego wbrew sobie. To była decyzja moja, klubu i menadżerów. Przez cały ten czas czułem wsparcie klubu, nikt o mnie w Lechu nie zapomniał. Miałem kontakt z prezesami, trenerami. Wiedziałem, że we mnie wierzą, co było ogromną motywacją do tego, aby trenować i wykorzystać czas na wypożyczeniu jak najlepiej.




Jakie korzyści wywiozłeś Górnika Łęczna?
Ogrom doświadczenia i to nie tylko wtedy gdy grałem. W momentach, kiedy nie grałem musiałem rozwijać się mentalnie, czyli wmawiać sobie, że warto, czekać na tę szansę, by w sytuacji kiedy się pojawi, móc ją najlepiej wykorzystać. Pobyt w Łęcznej należałoby podzielić na 2 etapy: kiedy grałem i kiedy nie grałem. W jednym rozwinąłem się piłkarsko, a w drugim pracowałem nad psychiką.




Podczas pobytu na wypożyczeniu nie miałeś za dużo okazji do gry na swojej nominalnej pozycji. Dlaczego akurat defensywny pomocnik?

O to dlaczego grałem na tej pozycji należałoby zapytać trenera Jurijego Szatałowa. Nie narzekałem jednak, bo dla mnie najważniejsze było to, by grać. Gra na tej pozycji wyszła mi na dobre, bo miałem dużo kontaktów z piłką, ale też z przeciwnikiem. Zawsze starałem się dać to co mam najlepsze i pomóc Górnikowi.




Tyle o Górniku Łęczna, przejdźmy do Lecha. To, że trener Nenada Bjelica korzysta z odkryć kadrowych poprzednika - Jana Urbana,  nie ulega wątpliwościom. W sferze mentalnej, sposobie prowadzenia zespołu także się nic nie zmieniło?
Trochę się zmieniło, mamy inne podejście i inaczej wyglądamy mentalnie, bo rozwinęliśmy się w tym aspekcie. Jesteśmy bardzo mocni, twardo stąpamy po ziemi. Nie bujamy teraz w obłokach, bo wygraliśmy 5 meczów z rzędu nie tracąc bramki. Dalej dążymy do wyznaczonych celów jakimi są: Mistrzostwo Polski i Puchar Polski. Nie myślimy o tym co będzie drugiego maja, czy na początku czerwca. Skupiamy się na tym co będzie za kilka dni, czyli na kolejnym ligowym meczu.




Początki Twojej regularnej gry w Lechu przypadają na okres kiedy pracami zespołu kierował właśnie Jan Urban. Obawiałeś się, że zmiana trenera przyniesie ponowną absencję w grze?

Niepewność była na pewno, bo zagrałem dopiero w dwóch meczach, strzeliłem bramkę, ale znałem też swoją wartość i wiedziałem, że jestem w stanie grać w pierwszym składzie Lecha.




Z anonimowego zawodnika błyskawicznie stałeś się filarem poznańskiej defensywy. Jak uporałeś się z tą ogromną odpowiedzialnością?

Wychodzę z założenia, że nie gram w piłkę od 3 dni, ale od kilkunastu lat i nagle się nie oduczę wszystkiego. Mam spokój w głowie, otaczam się ludźmi, którzy mi pomagają, wprowadzają  równowagę w moim życiu. Wychodzę na boisko i robię to co do mnie należy w najlepszy sposób.



Dużo nauczyłeś się u boku  Paulusa Ariajuriego?

Paulus to był super obrońca i super człowiek. Pamiętam, gdy zaczynaliśmy razem grać to były jakieś "zgrzyty". On miał inne zdanie, ja miałem swoje, ale zawsze odnajdowaliśmy kompromis i dobrze to wyglądało.




Miałeś świetnie przepracowany sezon, byłeś jednym z zawodników, którzy w sparingach grali najwięcej i niefortunnie dotknęła Cię ospa. Mogłeś spokojnie oglądać mecz kolegów przed telewizorem?
Ciężko było kiedy trafiła się choroba. Byłem wściekły, ale też bezradny. Nie miałem na to żadnego wpływu, prędzej czy później musiało to nadejść. Szkoda, że przyszło w tak nieoczekiwanym momencie, bo tydzień przed ligą. Byłem gotowy na mecz z Termaliką, a musiałem na 10 dni powędrować do łóżka i się z niego nie ruszać. Bolało, ale wierzyłem w chłopaków i wiedziałem, że dadzą radę!




Decyzja trenera o wystawieniu Macieja Wilusza w Twoje miejsce była zaskoczeniem, czy raczej do przewidzenia?
Myślę, że do przewidzenia, bo Maciek jest bardzo dobrym obrońcą i zasługuje na to, żeby grać. Fajnie prezentuje się na boisku więc tylko się cieszyć, że gdy jeden nie może, drugi wchodzi i daje taką samą jakość.




Jego dobra postawa oraz fakt, że stworzyli z Nielsenem "mur nie do przejścia" spowodowały u Ciebie obawy przed powrotem na ławkę rezerwowych?

Niepokój nie, raczej radość. Najważniejsze dla mnie jest dobro drużyny, dobro Lecha Poznań. Cieszyłem się z dobrej gry chłopaków. Jest rywalizacja i to jest ważne, bo gdyby jej nie było, to nie wyglądalibyśmy tak dobrze jak teraz.




Co obecnie stanowi siłę Waszego zespołu?
Zdecydowanie zespół, fakt że jesteśmy drużyną, bo kiedy jednemu nie wyjdzie drugi jest za nim i go asekuruje.




Twoja dobra postawa na boiskach Ekstraklasy nie uszła uwadze Marcina Dorny. Czułeś, że to powołanie nadejdzie tak szybko?
Jak się ciężko pracuję, to widać efekty. Ja zagrałem dobre mecze i dostałem szansę gry w reprezentacji. Chcę być jej ważną postacią na czerwcowych Mistrzostwach Europy. Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Dostałem powołanie i staram się także kadrze dać 100% siebie.




Mistrzostwa Europy U-21 to dla Was pewne mecze z Anglią, Słowacją i Szwecją. Po losowaniu była radość i ekscytacja, czy zawód i rozczarowanie?

Na Euro już nie ma słabych drużyn, bo jeśli kwalifikują się do takiego turnieju znaczy, że jest to już europejska czołówka. Mamy fajną grupę, wyrównaną, ale wierzę w nasz zespół. Grając u siebie jesteśmy bardzo mocni.




Po grze w jesiennych spotkaniach towarzyskich jesteś pewny miejsca chociażby w "18"?
Pewny to nikt być nie może, ale ciężka praca mnie do tego przybliży. Nie skupiam się na tym co będzie w czerwcu, ale na najbliższym meczu ligowym. Pewnym jest, że te miesiące, które pozostały do mistrzostw wykorzystamy najlepiej jak się da, żeby tam odnieść sukces.




Czego się spodziewacie po Euro?
Euforii, szaleństwa i pięknych wspomnień, bo taki jest nasz cel: zagrać super mecze i cieszyć się z tytułu Mistrza Europy.

www.laczynaspilka.pl

Głośno mówicie, że zamierzacie walczyć o złoto. Nie boicie się, że może to Was spalić?

Nie spali nas to, bo znamy swoją wartość i wytrwale na to pracujemy. Bycie prawdziwym zespołem, solidna praca przybliży nas do sukcesu.




Latem podpisałeś kontrakt do czerwca 2020, a w mediach huczy, że Mistrzostwa Europy będą dla Was trampoliną do zagranicznych lig. Ta myśl o światowej karierze pojawia się zawodnikom z tyłu głowy?
Z pewnością będzie sporo obserwatorów z wielu klubów, ale my nie możemy zaprzątać sobie tym głowy. Najpierw musimy dobrze zagrać, zrobić swoje i dopiero wtedy te oferty nadejdą. My nie możemy się na tym skupiać, bo mamy od tego swoich menadżerów, którzy nam doradzą i musimy im zaufać.




Kontrakty w zagranicznych klubach mogą być niebezpieczne dla młodego zawodnika?
Każdy chce wyjechać na zachód, grać w topowych ligach. Nie można patrzeć, czy to jest niebezpieczne. Wiemy jaka jest konkurencja za granicą i żeby walczyć o skład trzeba ciężko pracować. My nie jesteśmy gorsi od Chorwatów, Słowaków, czy chłopaków z innych państw.




Ty zdecydowałeś sprawdzić się w Polsce, Twój brat realizuje się w Holandii. Który z Was podjął słuszniejszą decyzję?
Nie wiem, nie ma przepisu na sukces. Można wybrać dwa rozwiązania i za każdym razem cieszyć się z dobrego rezultatu. Mój brat zdecydował się na wyjazd, ja postanowiłem zostać w Polsce i żaden z nas nie żałuje swojej decyzji. Oboje jesteśmy usatysfakcjonowani. Filip układa sobie życie w Holandii, ja mam fajne życie w Polsce i żaden drugiemu nie zazdrości.




Wrócę jeszcze do ligi. Wasza środowa wygrana z Pogonią Szczecin w półfinale Pucharu Polski, fenomenalne zwycięstwa w lidze zachwycają całe piłkarskie środowisko.
Jesteśmy w super dyspozycji, ale nie przyszła ona znikąd. Jest to efekt naszych starań, wysiłku na treningach. W obronie pracujemy jeden za drugiego, jesteśmy agresywni. Z przody gramy szybko piłką i mamy tego wszystkiego efekty. Robimy to co trener od nas wymaga i wyniki wcale nas nie zaskoczyły.

www.sportowefakty.wp.pl

Mówisz, że znacie swoją wartość. To co dzieje się obecnie w tabeli dodatkowo ją podnosi?
Mało kto w naszej szatni myśli o wykorzystywaniu potknięć rywali. Wiemy, że sukces nadejdzie, jeśli będziemy wygrywać. Nie ukrywam jednak, że obserwujemy tabelę, śledzimy wyniki spotkań, ale najważniejsze jest żebyśmy to my wygrywali i zdobywali punkty bez odwracania się za rywalami.





Na koniec powiedz jakie są Wasze założenia na kolejne mecze?

Dobra gra, wyrównana forma i dawanie z siebie 100% w każdym meczu. Nawet jeśli nie uda się wygrać, to schodzić z boiska ze świadomością dobrze wykonanej roboty. To są takie elementy, których obecność przyniesie nam upragnione mistrzostwo.



Dziękuję bardzo za rozmowę!
Dziękuję!


Fot. Justyna Czubata